01. Keep Out! 2:02
02. Lost in The Dark 5:06
03. Parasite Symphony 3:26
04. Prototype 3:37
05. Eyes 4:28
06. Shelter 1:18
07. Straight to Hell 3:29
08. Finest Day to Die 3:13
09. Play with me 3:53
10. Endless Fry 4:02
11. Wasteland 1:48
12. Home Sweet Home 4:25
Rok wydania: 2023
Po pierwsze muszę przyznać, że sympatyzuję z zespołem od lat, z tym że nie byłem na bieżąco. Ale mimo że „Wasteland Chronicles”, był moim pierwszym kontaktem z zespołem od dłuższego czasu, tak miałem pewne wyobrażenia o tym, w jakim kierunku zespół powinien podążać. Spory wpływ na moje oczekiwania miała kampania promocyjna materiału, ale i kapitalna oprawa graficzna, która zdobi nowe wydawnictwo. Dobra muzyka zasługuje na to, by być podawana w pakiecie z dobrym obrazem, a że wielu fanów metalu, jest również fanami komiksów, myślę że padło na podatny grunt. Tematyka zazębia się tu z image’m zespołu oraz sposobem w jaki grafiki dokładają swoje trzy grosze aby wynieść całokształt na jeszcze wyższy poziom. Uwielbiam takie klimaty.
Płyta mi się podoba jako całość. Ale kronikarski obowiązek wymaga by przelać na papier (ekran) całokształt wrażeń i w sumie trochę rozebrać album na części pierwsze. Zatem już w drugim kawałku mamy do czynienia z sinusoidą klimatu, gdzie z jednej strony zespół pokazuje pewną melancholię, z drugiej euforyczny klimat. Mamy do czynienia ze szczyptą euforii w metal’corowym niemal stylu, albo jak kto woli stylistyce melodyjnego deathmetalu z gitarami w harmoniach w stylu In Flames („Prototype”). Do atutów zaliczę też klawy patent z arabskim klimatem w „Eyes”, a przyznać trzeba że w tych rejonach łatwo się zagalopować. W „Straight to Hell” pochwalę ciekawą linię melodyczną z niestandardowymi wycieczkami w górki (fajny efekt). Instrumentalne miniatury również nie powinny umknąć uwadze, bo w żadnym razie nie mogą być traktowane jako wypełniacze. Taki „Wasteland” na przykład aż się prosi o rozbudowanie – bardzo fajna melodia, aż pozostawia niedosyt. Zresztą kawałek wieńczący płytę trzyma poziom i naszpikowany jest dobrymi motywami, które zmieniają się jak w kalejdoskopie. Suma summarum spokojnie awansuje do mojej listy faworytów.
Miewam jednak mieszane uczucia. Bo z jednej strony chłopaki z KILLSORROW mi zaimponowali, z drugiej coś mi tu nie pasuje. Wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Ja jednak czuję pewien niedosyt. Jestem pod wrażeniem jakości materiału, tego jak wszystko trzyma się kupy. A nawet każdy numer z osobna trafia w moje gusta. Mimo to dodałbym trochę brudu tu i ówdzie. Dociążyłbym materiał brzmieniowo, bo moim zdaniem jest zbyt dopracowany, dopieszczony, może nawet wymuskany. I chyba najkrócej będzie powiedzieć jako podsumowanie, że gdyby było tu więcej pierdolnięcia – album byłby zajebisty. A tak jest tylko (!?) porządny.
Cóż, może trafiło na niewdzięcznika, ale wszystkim nie dogodzisz 😉
8/10
Piotr Spyra