KILLERS – 1994/2013 – Menace To Society

Killers - Menace To Society

1. Advance And Be Recognized
2. Die By The Gun
3. Menace To Society
4. ?
5. Think Brutal
6. Past Due
7. Faith Healer
8. Chemical Imbalance
9. A Song For You
10. Three Words
11. Conscience
12. City Of Fools
Bonusy:
13. Die by the Gun (Live Rehearsal Recordings)
14. Faith Healer (Live Rehearsal Recordings)
15. A Song for You (Live Rehearsal Recordings)
16. Chemical Imbalance (Live Rehearsal Recordings)
17.Three Words (Live Rehearsal Recordings)

Rok wydania: 1994/2013 (reedycja)
Wydawca: Bleeding Heart / Metal Mind Productions


Drugi studyjny album metalowej supergrupy dowodzonej przez Paula Di’Anno – byłego wokalistę Iron Maiden oraz Cliffa Evansa – gitarzystę cenionej formacji z kręgu NWOBHM Tank. Jednak początek tej płyty wskazuje na to, że panowie chcieli spróbować sił w tym, co królowało w ciężkim graniu w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. A gwoli przypomnienia: pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych to erupcja talentu Pantery oraz dominacja grunge’owych załóg z Seattle. Zwłaszcza kapela braci Abbott odcisnęła piętno na znacznej części kompozycji z „Menace To Society”. Charakterystyczne cięte riffy, siłowy śpiew Di Anno, mieszanka thrashu i hc – tak prezentowali się wówczas ci brytyjscy „Zabójcy”. Nie bez wpływu na poziom agresji tych kawałków był również pobyt wokalisty w amerykańskim więzieniu. Di’Anno trafił tam za narkotyki, zresztą sam tytuł płyty zaczerpnął z własnej rozprawy sądowej (mianem „zagrożenia dla społeczeństwa” określił go sędzia).

Klasyczne metalowe granie pojawia się dopiero pod numerem sześć, wraz z balladą „Past Due”. Ciąg dalszy następuje wraz z wielowątkowym „Faith Healer”: wstęp ewidentnie sabbathowy, potem mamy do czynienia z lekko podrasowanymi klimatami typowymi dla NWOBHM. „Chemical Imbalance” – wbrew tytułowi – całkiem zgrabnie balansuje pomiędzy tym co klasyczne, a tym co – wówczas – nowoczesne. To zresztą jeden z najlepszych fragmentów tej płyty. Ale najsmakowitsze kąski dopiero przed nami. Mam na myśli „Three Words” (znów fajne balladowe klimaty z mocniejszym refrenem) oraz klasycznie metalowy „Conscience”. Di’Anno był wówczas naprawdę w wysokiej formie. Szkoda, że później ograniczył się przede wszystkim do „odgrzewania kotletów” z dwóch płyt Iron Maiden, na których śpiewał…

Końcówka płyty znów zaskakuje: w „City of Fools” Di’Anno pokusił się o rapowanie, całość brzmi niczym zmetalizowane Beastie Boys.
Jakieś podsumowanie? Trochę nierówna to płyta, ale w dyskografii Di’Anno zdecydowanie górna półka…

7/10

Robert Dłucik

Dodaj komentarz