1.(This Is) Just The Beginning
2.We’re On Our Way
3.Blood On The Highway
4.You’ve Got It
5.Doom (Scene 1)
6.It Won’t Last
7.Think Twice
8.Doom (Scene 2)
9.There Comes A Time
10.Okay (This House Is Down)
11.What You Gona Do
12.Postcript
13.I Did It All
14.Last Dance
Rok wydania: 2007
Wydawca: Politur
Nie będę ukrywał, to nie osoba Kena Hensleya (ex muzyka Uria Heep) zachęciła mnie do sięgnięcia po ten album, ale dwa inne nazwiska: Glenn Hughes i Jorn Lande. I o ile Glenn swoimi ostatnimi albumami nieco mnie zawiódł, jego pojawianie się w projektach czy rock operach zawsze zwiastuje sporą dawkę świetnych wokaliz. Jorn Lande wprawdzie sam osiadł już w klimatach hard rockowych, jednak na albumie „Blood on the highway” pokazuje się z bardzo dobrej strony. Szczerze mówiąc nawet osobom, którym przejadł się nieco Jorn w repertuarze hard rockowym z powodzeniem można polecić ten album. Dodatkowymi atutami płyty są również Eve Galagher i John Lawton – kolejny bodziec dla fanów Uriah Heep by zakupić ten album.
Płyta jest konceptem opowiadającym o życiu gwiazdy rocka. O początku kariery o popularności i pokusach świata showbiznesu. Można zatem w pewnym sensie traktować płytę jako album biograficzny Kena Hensleya.
Muzyka na tym albumie jest bardzo dobrze skorelowana z tekstami i niesamowicie sugestywna. Utwory przekazują emocje, które zresztą udzielają się słuchaczowi. Od euforii sukcesu, po spokojny rozrachunek i podsumowanie historii.
Zarówno charakterystyczne rockery jak „We’re on our way” czy „Okay (this house is down)” należy uznać za atuty tego albumu, ale i spokojne nostalgiczne „What you gonna do” czy „Last Dance”. Trzeba również przyznać, ze Jorn Lande genialnie sprawdza się tu w utworach dynamicznych (śpiewa aż w 5 kawałkach), za to Glenn Hughes pojawia się w dwóch spokojniejszych utworach, z tym że „The Last Dance” od spokojnej ballady rozwija się w utwór niemal symfoniczny… Z kolei sam Ken Hensley wprowadza motywy uspokajające klimat. Na płycie nie brakuje genialnych solówek i przepięknych melodii , a sama idea skomponowania albumu na wzór rock opery sprawia, że szczególną uwagę zwracamy na wokalizy.
Jak wspomniałem „Blood on the highway” jest świetnym albumem konceptualnym. Jeśli natomiast traktować krążek jako osobne utwory, to gdzieś pod koniec muzyczne napięcie lekko siada, ze względu na mniej dynamiczne kompozycje. Na koniec pozytywne wrażenie pozostaje, bowiem jako ostatni utwór zamieszczono świetny zmienny kawałek zaśpiewany przez Glenna Hughesa
Płyty słucha się z takim napięciem, z jakim ogląda się dobry film. Mimo że możemy domniemywać zakończenia, łapiemy się nawet na tym, że trzymamy kciuki za głównego bohatera. Rzadko kiedy koncept albumu jest tak sugestywny, do tego historia z „Blond on the highway” powinna być szczególnie bliska fanom rocka.
Oczywiście album polecany jest głównie zwolennikom Uria Heep i fanom występujących gości, ze względu na przewagę wokaliz Jorna – należy album szczególnie polecić fanom Jorna Lande.
8,75/10
Piotr Spyra