KATATONIA – 2012 – Dead End Kings

katatonia-dek

1. The Parting
2. The One You Are Looking for is Not Here
3. Hypnone
4. The Racing Heart
5. Buildings
6. Leech
7. Ambitions
8. Undo You
9. Lethean
10. First Prayer
11. Dead Letters

Rok wydania: 2012
Wydawca: Peaceville
http://katatonia.com


Katatonia to przede wszystkim melancholia i klimat. Dźwięki poruszające i mroczne. Często smutne, rzadko długie, cenione przez wielu krytyków. Dla mnie to zespół, który po prostu lubię. Nie uwielbiam, nie popadam w zachwyt, ale szczerzę lubię i na „Dead End Kings” czekałem z dużym zaciekawieniem, zwłaszcza, iż poprzedni longplay Szwedów był dobry, a w międzyczasie miałem także okazję zobaczyć ich na żywo. Miałem więc nadzieję, że na najnowszą płytę Katatonii będę mógł spojrzeć jak najbardziej przychylnie.

Niestety Katatonia stała się niezwykle przewidywalna a najnowsza płyta udowadnia to w sposób dobitny. Każdy numer wydaje się być kopią czegoś, co już było. Nie ma zaskoczenia, i choć często nie jest dla mnie zarzutem powtarzanie pewnych schematów, czy nagrywanie stylistycznie podobnych płyt, to w tym wypadku jest nieco inaczej, gdyż nowa Katatonia kompletnie nie zapada w pamięci (przynajmniej na początku). Po pierwszym przesłuchaniu nie byłem w stanie wymienić jednego tytułu, który miał w sobie coś na tyle charakterystycznego, aby go zapamiętać jako lepszy od innych, punkt odniesienia do całości.

Są tutaj lepsze i gorsze chwile, bo po kilku przesłuchaniach jest tak, że jeden utwór wpadnie w ucho, inny zaś nie. Niestety nic tu nie powala. Nie ma tutaj szlagieru na miarę choćby „Day and Then the Shade” z ostatniej płyty, który zamiatał mną na prawo i lewo. Z drugiej jednak strony, nie ma niczego, co by zanudziło i zniesmaczyło. Wszystko wydaje się być po prostu poprawne (choć z czasem na pewno więcej zyskuje niż traci).

Myślę, że na „Dead End Kings”, każdemu może podobać się coś innego. Nie ma aż tak bardzo wyróżniających się kompozycji. Mnie osobiście najbardziej przypadły do gustu chwile, gdy Katatonia troszeczkę podkręca tempo (które czasem robi się zbyt spokojne). Dlatego dobrze, że na początek dostajemy „The Parting” z mocniejszymi gitarami i dobrym refrenem. Dobrze wypada też „Leech”, czy „Lethean”, choć po tym drugim spodziewałem się nieco więcej. Ma bowiem bardzo dobre otwarcie. Najciekawiej wypadł „The Racing Heart”, choć niewiele gorszy jest zamykający album „Dead Letters” z nieco tool’ową gitarą oraz klimatycznym refrenem.

Jeśli wierzyć teorii, która mówi „jesteś tak dobry, jak twoja ostatnia płyta” to Katatonia do wczoraj była bardzo dobrym zespołem (jak „Night is the New Day”), a dziś jest już „tylko” niezła/dobra, jak jej najnowszy krążek – „Dead End Kings”.

6,5/10

Bartosz Trędewicz

Dodaj komentarz