1. Seven Gates (28:27)
2. Now and Ever (6:36)
3. Hopeless Dreamer (7:36)
4. Alight Again (9:25)
Total Time 52:04
(Bonus Track)
5. Seven Gates (Edited Version) (15:25)
Rok wydania:2015
Wydawca: Caerllysi Music
http://antonykalugin.net/
Muzyczny świat Antoniego Kalugina – ukraińskiego muzyka i kompozytora
poznałem dzięki płycie Hoggwash usłyszanej przypadkiem, w jednej z
internetowych rozgłośni radiowych. Camelowa aura tej płyty owładnęła mną
całkowicie (recenzja tutaj).
Nie mogło być inaczej, ten album musiał zasilić moją domową kolekcję.
Potem systematycznie zaczęły pojawiać się na mojej półce płyty kolejnego
projektu Kalugina – Sunchild. Każda z nich, to odrębna, pasjonująca
muzyczna podróż (recenzje: The Gnomon, The Invisible Line, The Wrap).
Muszę jednak wyznać, że nie wiedzieć czemu, nieco po macoszemu
traktowałem twórczość Karfagen, od którego tak naprawdę zaczęła się
przygoda Antoniego Kalugina z muzyką. Wydany w tym roku album „7”, jest
właściwie ósmym albumem Karfagen. Koncerty zespołu w naszym kraju,
stały się pretekstem, aby to zmienić. Nadrabiamy więc czym prędzej
zaległości. Zacznę może od najnowszego dzieła Karfagen, którego muzyka z
pewnością będzie stanowić istotną część koncertowej set-listy.
Intrygująca, futurystyczna okładka, bez wątpienia zachęca do zanurzenia
się w dźwiękach. Zasadniczo zaledwie 4 kompozycje sugerują, że będziemy
obcować z rozbudowanymi formami, co tak naprawdę jest cechą
charakterystyczną wszystkich projektów Kalugina. Pierwsza z nich,
otwiera przed nami siedem muzycznych wrót („Seven Gates”). Warto przez
nie przejść, ale aby tego dokonać potrzebujemy aż 28 minut (takie rzeczy
jak widać, zdarzają się nie tylko super grupom pokroju Transatlantic
;)) Jest tutaj wszystko to, za co fani progresywnej muzy uwielbiają
rozbudowane kompozycje: muzyczna przestrzeń wypełniona bogactwem
instrumentalnych motywów, melodii które przenikają się wzajemnie.
Umykają, by po chwili ponownie swoim oddziaływaniem wbić nas w
powierzchnie fotela, by nie móc się od niego oderwać. Magia soczystych
gitarowych solówek, przestrzennych klawiszowych motywów, dźwięku fletu,
ale także takich jak obój, czy akordeon. Bez wątpienia słychać tutaj
wpływy Camela, Steve’a Hacketta, Davida Gilmoura czy Mike Oldfielda,
jednak Antoni Kalugin potrafi ze swoich inspiracji wykreować swój
własny, wyjątkowy muzyczny świat. Wbity w powierzchnie fotela pozostaję
tak, przez mijające niepostrzeżenie dwa kwadranse, a właściwie pozostaję
dalej. Kolejne trzy krótsze kompozycje: „Now and Ever”, „Hopeless
Dreamer”, „Alight Again”, zostały jakby zsynchronizowane ze sobą
charakterystycznym letnim odgłosem cykających świerszczy. „Hopeless
Dreamer”, ma chyba najbardziej singlowy potencjał, idealnie nadawałby
się do promocji w radiu (takie radia, to teraz jednak tylko w
Internecie). Kompozycja zachwyca pięknym, subtelnym, wokalnym duetem
Antonyego Kalugina i Olhi Rostovskiej. W „Alight Again” wracają muzyczne
motywy pojawiające się na „Seven Gates”. Płyta została spięta jakby
klamrą: rozpoczyna się i kończy niczym baśń, dzięki narracji Willa
Mackie, co również mocno wpływa na klimat całości.
Z zespołami Kalugina jest trochę podobnie, jak z projektami Stevena
Wilsona. Wydawałoby się że formacje które stworzył, diametralnie różnią
się od siebie, jednak tak naprawdę ich pomysły przenikają się wzajemnie.
Tak jak ostatnia płyta Sunchild zdecydowanie różniła się od poprzednich
(Sunchild – Synesthesia),
tak najnowsza płyta Karfagen różni się od pozostałych płyt tego
projektu. Paradoksalnie, w kwestii muzycznej wydaje się bliższa temu, co
mogliśmy usłyszeć na wcześniejszych płytach Sunchild. Znalazło się
tutaj zdecydowanie więcej wokali. Wcześniejszej albumy Kargfagen,
cechowała przewaga muzyki instrumentalnej. Mniej jest tutaj również
folkowych elementów jakimi przepełniona była „Aleatorica” (2013), czy
wpływów muzyki klasycznej, które pojawiały się na debiutanckim
„Continium” (2006). Wydaje się, że jest to najbardziej progresywna
rzecz, spośród bogatej karfagenowej dyskografii.
9/10
Marek Toma