KAMELOT – 2007 – Ghost Opera

kamelot-ghostopera

1. Solitaire
2. Rule the World
3. Ghost Opera
4. The Human Stain
5. Blücher
6. Love You to Death
7. Up Through the Ashes
8. Mourning Star
9. Silence of the Darkness
10. Anthem
11. EdenEcho
12. The Pendulous Fall (limited edition bonustrack)

Rok wydania: 2007
Wydawca: Steamhammer/SPV
http://www.kamelot.com


Patrząc wstecz z perspektywy kilku lat i albumów, oraz zmian jakie nastąpiły w zespole KAMELOT, za przełomowe dla stylistyki uważam pierwszą zmianę wokalisty, a następnie zatrudnienie stałego klawiszowca – Olivera Palotai. Jestem przekonany, że to jego osoba i sposób gry miał wpływ na mroczny szlif, który wyczuwamy w muzyce grupy od albumu „Ghost Opera”. Odbyło się to przy okazji, tuż przed wydaniem albumu wyraźnie słabszego (być może zbyt zachowawczego), więc jest to za razem jasny punkt w dyskografii zespołu.

Na „Ghost Opera” wszystko ładnie zazębia się klimatycznie. Instrumentalny wstępniak, ostre kawałki jak otwierający track regularny, utwór tytułowy, czy też niezapomniane kompozycje spokojniejsze „Love You to Death”, „Anthem” z tekstami chwytającymi za gardło. To na co warto zwrócić uwagę to oprócz typowej klimatycznej dekadencji, to zastosowanie orkiestracji w postaci sekcji smyków. Dodatkowo jakby mniejsze znaczenie mają tu kobiece partie wokalne. Które wprawdzie pojawiają się w ilościach bardziej śladowych – ale skoro od kilku płyt stanowią integralny element albumów zespołu – to i tym razem nie mogło ich zabraknąć. W tym momencie pochwalę również zespół za umiar. Pomimo, że na poprzedniej płycie dość udanym zabiegiem okazało się umieszczenie partii growli – tym razem tego zaniechano. Uniknięto w ten sposób pewnej sztampy, choć może ktoś uznać za wytrych pojawiające się tu i ówdzie przesterowane wokalizy.
Po nieco napuszonej i rozdmuchanej produkcyjnie „The Black Halo” zespół wyraźnie nabrał oddechu.

Po niezapomnianym „Fourth Legacy” to chyba moja ulubiona płyta zespołu. I to nie oznacza, że poprzednim krążkom wiele do niej brakuje. „Ghost Opera” wydaje mi się w pewnym sensie rewolucyjna. Nie dość że zapoczątkowała pewną klimatyczną erę w muzyce grupy, to jeszcze z kolejnymi płytami łączy się choćby konwencją kolorystyczną okładek. Dla mnie rewelacja.

Piotr Spyra

Dodaj komentarz