1. Baleron w kartoflach pod keczupem
2. Baba i dziad
3. Bagno
4. Klocki
5. Rakieta
6. Pijawki
7. Monopol
8. Motyl
9. Buraki
10. Psy, krowy i kapusta
11. Pancerz
12. Paliwoda
Rok wydania: 2012
Wydawca: Fonografika
http://www.kabanos.net/
Big Cyc przy Kabanosie to stateczna, poważna grupa rockowa. Weźmy taki
cytat z oficjalnej strony: „Kabanos to zespół, który najpierw zrobił
trzy płyty (Hej Wiśta Hola, Zesrała się dupa i płacze, Skarpetki muszą
mieć wilgoć) a potem dopiero nauczył się je grać”. Albo taki fragment:
„W Kabanosie są kary pieniężne za nieobecność na próbie. Zostały one
wprowadzone w momencie, gdy wykryto iż Leszek woli chodzić do kina niż
na próbę”. Styknie? Jeśli nie, proponuję rzucić okiem na tytuły
kawałków, które trafiły na najnowszy album grupy.
Gwoli ścisłości: wspomniane wyżej płyty o jakże poetyckich tytułach to
demówki, na oficjalny, pełnowymiarowy debiut Kabanos z podwarszawskiego
Piaseczna czekał do 2007 roku. „Kiełbie we łbie” jest trzecią produkcją
wydaną przez Fonografikę.
Czy twórczość Kabanosa może się spodobać? Owszem i to bardzo, pod
jednym warunkiem: że przed naciśnięciem „play” zapomnimy o Yesach,
Emersonach, muzycznej wirtuozerii i wokalnym kunszcie. Tu jest prosto i
zazwyczaj krótko. Generalnie: punkowo z domieszką metalowych dźwięków. A
teksty… Mogłyby stanowić temat porządnej pracy magisterskiej o
granicach absurdu. Weźmy pod lupę kawałek numer jeden: „Mój pokoik nie
ma okienka/W kącie leży stara zardzewiała łyżka/Na stoliku pusty
talerzyk/Po podłodze biega przestraszona myszka” I dalej: „Nie wierzę,
że baleron jest potrzebny mi bym godnie żył”(a wszystko to na tle
podkładu a la System of A Down, zresztą fascynacje muzyką Amerykanów z
ormiańskimi korzeniami dość często obecne są na „Kiełbie we łbie”).
Albo takie coś z pieśni „Klocki”: „Hej kolego porzeczkowy/Jesteś
kwaśny, ale zdrowy/Pompuj piłkę/Wkładaj buty/Razem pobawimy się” (…)
„Koleżanko malinowa/Cała jesteś owłosiona/Niech ci któryś naubliża/Walnę
go w pusty łeb”. I jeszcze fragmencik z „Psów, krów i kapusty”: „A póki
co tańczę w krzakach/I razem z wiatrem latam/Degustując w
smakach/Unoszę się na łaskotkach róży/Wypijam nektar z purpurowej
letniej burzy”. Oj, trzeba mieć mocno nierówno pod sufitem, żeby tworzyć
takie dziełka…;) Konwencja całość przypomina mi Toy Dollsów. I
podobnie jak w przypadku Angoli: albo się to kupuje, albo odrzuca…
Fakt: dość skromny warsztat instrumentalistów wyłazi w końcu na
wierzch. Stosowanie tych samych grepsów i patentów trochę na wysokości
szóstego kawałków zaczyna lekko nużyć. Ale ten Kabanos dawkowany w
małych porcjach może się podobać. A jako rozweselacz jest po prostu
niezastąpiony;)
6/10
Robert Dłucik
Ps. Na krajowym podwórku teksty Kabanosa konkurować mogłyby chyba tylko z Zacierem. „Przyleciał komar ze Babilonu”…