1. Black Garden (6:25)
2. Passage To The Deep (11:35)
3. Widows Watch (6:37)
4. Encounter Or Absence (7:11)
5. Storm At Sunset (11:05)
6. Summer’s Fall (2:12)
7. Path Of The Warrior (10:43)
Rok wydania: 2010
Wydawca: Magna Carta
Chociaż zeszłoroczne podsumowania muzyczne mamy już za sobą, z pewnością
będą trafiały jeszcze do nas pozycje, których nie udało się poznać
wcześniej a warte są poznania. Przykładem takiej niezwykle udanej płyty
jest bez wątpienia „Black Garden” grupy K2.
K2 to projekt muzyczny, w którym swoje palce maczał klawiszowiec Spock’s
Bearda – Ryo Okumoto (pracowity był to rok dla Roya: nowa płyta Spock”s
Bearda i K2). Wokalnie udziela się, posiadający bardzo interesującą
barwę głosu, niejaki Josh Gleason, (włożyłbym go pomiędzy Petera
Gabriela a Gary Brooke’a z Procol Harum). Skład zespołu uzupełniają:
Ken Jaquess na basie, Karl Johnson na gitarze i Doug Sanborn na
perkusji.
„Black Garden” to koncept album (autorem pomysłu jest basista grupy Ken
Jagues). Opowiada historię starożytnego Oceanii, opisując epicką podróż
starożytnych Polinezyjczyków żeglujących poprzez jedną trzecią naszego
świata przed osiedleniem się na wyspach południowego Pacyfiku.
Tytułowy „Black Garden” – pierwszy numer na płycie, klimatem odróżnia
się zdecydowanie od pozostałych, jest chyba najbardziej
charakterystyczny, nieco ostrzejszy, powiedziałbym wręcz hardrockowy z
pewnym orientalnym klimacikiem (kojarzyć się może nieco z „Perfect
Strangers” Purpli). Album jako całość, to prawdziwa gratka dla
miłośników neo proga (takiego jaki prezentowały niegdyś grupy pokroju
Chandelier, Aragon czy Galahad). Dzięki wykorzystaniu przez Okumoto
takich instrumentów jak Hammondy czy moogi, oraz dzięki wspomnianemu,
charakterystycznemu wokalowi Gleasona, muzyka zbliżona jest również do
„wczesnogenesisowej” estetyki (przezentowanej przez ich współczesnych
kontynuatorów z The Watch czy Unifaun). Okumoto pokazał na płycie
świetny warsztat muzyczny, nie zdominował swoja grą na szczęście
pozostałych towarzyszy projektu. Na pochwałę zasługują również partie
gitarowe (jedną z piękniejszych solówek na płycie można usłyszeć w
utworze „Passage to the Deep”). Kompozycje posiadają na ogół dużo
dynamiki z licznymi zmianami tempa i nastoju, jak na wyborny rock
progresywny przystało. Mogą się podobać również i te spokojniejsze
fragmenty, taką perełką jest np. „Widows Wath”, przepiękna ballada w
gabrielowym stylu, w której główną rolę pełnią klawisze akompaniujące
wokalnym partiom Josha Gleasona.
Prawdopodobnie, gdybym zdołał wcześniej spenetrować muzyczne ścieżki
„Czarnego ogrodu” K2, album ten znalazł by się w dziesiątce moich
ulubionych płyt 2010 roku.
8,5/10
Marek Toma