JUDAS PRIEST – 2018 – Firepower

JUDAS PRIEST - Firepower

Płyta miesiąca – Marzec 2018

1. Firepower
2. Lightning strike
3. Evil never dies
4. Never the heroes
5. Necromancer
6. Children of the sun
7. Guardians
8. Rising from ruins
9. Flame thrower
10. Spectre
11. Traitars gate
12. No surrender
13. Lone wolf
14. Sea of red

Wydawca: Sony Music
Rok wydania: 2018
http://www.judaspriest.com


Priest powrócił z kolejnym albumem. Zasiadałem do „Firepower” z dużymi obawami. Powody były dwa. Pierwszym w mojej ocenie niezbyt udany poprzedni krążek „Redeemer of souls”, po drugie walka Glenna Tiptona z postępującą chorobą. Na szczęście Bogowie metalu stanęli na wysokości zadania i stworzyli jeden z najlepszych albumów od czasu „Painkillera”. Co prawda nie znajdziemy tu halfordowskich górek, ale w zamian grupa serwuje rzetelny, klasyczny metal. Całość ubrana w bardzo porządne i potężne brzmienie. Album pilotują single „Firepower” i „Spectre”. Moimi ulubionymi zaś są „Evil never dies ” czy „Necromancer”. Album „Firepower” na pewno będzie mianowana do rangi płyty roku w wielu podsumowaniach. W moim podsumowaniu na pewno.

Mariusz Fabin


“Firepower” to bez wątpienia najlepsze wydawnictwo JUDAS PRIEST od czasu kultowego (i w tamtym czasie eksperymentalnego) “Painkiller” – to nie podlega dyskusji! I choć nowy album, nie jest tak przełomowy co wspomniany powyżej klasyk, to bez wątpienia ma on w sobie coś szczególnego. Halford i spółka ewidentnie poczuli chęć do tworzenia rasowego heavy metalu. Coś mi też podpowiada, że nie bez znaczenia pozostaje tu osoba Andy Sneapa – prawdopodobnie miał on duży wpływ na obrany kierunek muzyczny. W rezultacie wyszedł bardzo dobry, konkretny, profesjonalnie wyprodukowany album. JUDAS PRIEST dali dobry przykład tego, że po tylu latach wciąż można nagrać solidny metalowy materiał z werwą – można? Oczywiście, że tak!

PS. Może ktoś potrafi zainicjować współpracę A.S. z IRON MAIDEN – tam powrót mocy byłby wysoce wskazany…

Marcin Magiera


Po „Firepower” raczej sięgnąłem z obowiązku niż wewnętrznej potrzeby. Ostatnie albumy ikony heavy metalu były więcej niż rozczarowujące, ale pochlebne opinie na temat nowego materiału spowodowały, że się skusiłem…. i to była dobra decyzja! To jest JUDAS PRIEST jak za najlepszych swoich lat – jest energia, świetne melodie, jest motoryka i rewelacyjne solówki. Nie można było tak od razu, trzeba było czekać z nagraniem takiego krążka tyle lat?

Piotr Michalski


Nie spodziewałem się wiele po nowym albumie legendy heavy metalu, tymczasem zostałem bardzo mile zaskoczony. Panowie – na szczęście – darowali sobie epickie eksperymenty a la Nostradamus i zagrali to, co potrafią najlepiej. Wyszło więcej niż dobrze, a gdyby tak skrócić „Firepower” o 2-3 kompozycje – byłoby jeszcze lepiej. Ale.. nie ma co narzekać. Judas Priest jest w formie!

Robert Dłucik


Fajny ten nowy Judas Priest. Po prostu naprawdę dobrze się go słucha. Pasuje mi niewymuszony sposób w jaki skomponowane są utwory, nie ma tu zbytniego napinania klaty, czy też prób udowadniania że oto właśnie mamy do czynienia z dziełem wiekopomnym. Bo tak nie jest.
„Firepower” to garść przyjemnych kompozycji, masa klawych riffów i melodii, w sam raz solówek. Całość brzmi porządnie, klarownie, ale i tu doświadczymy umiaru.
Fajna płyta. Kupuję!

Piotr Spyra


W zasadzie zawartość nowego albumu Judas Priest można określić krótko: nihil novi. Grają w podobny sposób jak dwie, trzy dekady temu. Z tym że nie jest to zarzut, ponieważ na „Firepower” skumulowali swoje świetne momenty sprzed lat. Jest więc dynamicznie, kiedy trzeba melodyjnie. Jest krzykliwy Rob Halford i heavy metalowe gitary. Same sprawdzone receptury, jednak trzeba mieć odpowiednio wysokie umiejętności, żeby nawet z gotowego przepisu stworzyć smakowite danie.

Witold Żogała

Dodaj komentarz