1. Overload
2. Cancer Demon
3. Traveller
4. Window Maker
5. Make Your Engine Scream
6. Legend Man
7. Carry The Black
8. Rev On
9. Monsoon
10. The Man Who Was King
Rok wydania: 2013
Wydawca: Frontiers Records
http://www.jornlande.com
Rockowy pracoholik Jorn Lande serwuje nam kolejny album (drugi już w tym
roku) sygnowany własnym imieniem. Nieco przewietrzył skład a i w
kompozycje wdarło się trochę niepokornej krwi. „Travellera” słucha się
dobrze.
Dobre solidne brzmienie, to już znak rozpoznawczy płyt kapeli JORNA, ale
tym razem nacisk na ciężar nie jest tak wyraźny. Całość dostała jakby
drugiego oddechu – i mimo oczywistych wpływów (od kilku płyt bardziej
Sabbathowych niz Purpolowych), tym razem brzmienie jest bardziej
soczyste a i solówek jakby więcej.
Nie udało się i tym razem kapeli Jorna Lande ominąć prawieplagiatów
(riff w Cancer Demon = Holy Diver wypisz wymaluj). Nie dziwi też
tematyka. W tekstach na swój sposób Jorn próbuje zmierzyć się z
poważnymi czy ważnymi, a nawet i wyświechtanymi tematami. Udaje mu się
to bardziej lub mniej… sloganów jednak i tym razem nie zabrakło.
Jednak jakoś to wszystko niekoniecznie razi.
Starszym fanom pewnie spodoba się utwór dedykowany Dio, wieńczący płytę, przewidywalny, ale jakoś zakręci łezkę w oku.
Samo logo Jorn i jego płyty pod tym szyldem stanowią już wyznacznik
jakości. Przez parę płyt dla mnie również równały się z pewną stagnacją i
ugrzęźnięciem w konwencji. Może to poprzednia płyta symfoniczna
sprawiła, że patrzę na kolejne wydawnictwo bardziej łaskawym okiem. Coś
drgnęło w moich relacjach z płytami Jorna. A może rzeczywiście ta płyta
jest nieco lepsza? Dobrze się jej słucha i co najważniejsze, nie mam
wrażenia, że równie dobrze mógłbym posłuchać jakiegokolwiek z
poprzednich albumów, zamiast „Traveller”.
Jest dobrze.
7/10
Piotr Spyra