1. I Came To Rock
2. Rock And Roll Children
3. The World I See
4. Burn Your Flame
5. Man Of The Dark
6. My Road
7. Time To Be King
8. Black Morning
9. Like Stone In Water
10. Vision Eyes
11. War Of The World
12. Behind The Clown
13. A Thousand Cuts
14. The Mob Rules
Rok wydania: 2013
Wydawca: Frontiers Records
http://www.jornlande.com
Abstrahując od projektów i występów w rock operach, tudzież okazyjnych
występach gościnnych, to był już album typu „best of”, DVD i koncert
audio, była płyta z coverami… i jeszcze jedna z coverami Dio,
pojawienie się krążka symfonicznego było tylko kwestią czasu.
Zaskoczyłoby mnie to 15 lat temu.. zaskoczyło mnie to w przypadku Rage,
którzy swoje kawałki przearanżowali wraz z praską orkiestrą
symfoniczną… nawet Metallica nie zaskoczyła mnie swoim S&M.
Także… brakuje tym razem również elementu zaskoczenia.
Powiem więcej, ostatnie płyty studyjne Jorna w moim odczuciu nie były
tak świeże jak jego twórczość swego czasu… aczkolwiek ostatni album
studyjny ma w sobie coś – przyznać muszę…
Bardzo fajny akcent jest taki, że postać człowieka-kruka stała się chyba
już maskotką i znakiem rozpoznawczym kapeli, więc jej pojawienie się na
okładce jako dyrygenta (i członków orkiestry) jakoś tak… jeśli nie
poprawia nastroju to w pewnym sensie pociesza…
Jednak forma wydawanych przez ostatni czas albumów „pozastudyjnych”
zaczyna już dość mocno wydawać się wyciąganiem kasy od fanów. Zatem
przyznaję – z uprzedzeniami zabierałem się za poznawanie nowej produkcji
sygnowanej logiem Jorn.
I wiecie co? Zaskakująco fajnie się tego słucha. Dobór utworów
oczywiście nie jest w stanie zadowolić wszystkich znawców tematu tudzież
sympatyków starszych produkcji, ale tak wybór coverów jak i wzięcie
własnych utworów na warsztat jest dość trafne.
Wybrano raczej dawno nie odświeżane kawałki (wyjątek od reguły – wybór
autocoveru Masterplan jest dla mnie niezrozumiały), kilka kawałków z
poprzedniej płyty, które nie miały jeszcze szansy znaleźć się na
poprzednich wydawnictwach kompilacyjnych i dość fajne covery (trafny
wybór, ale nieco oczywisty), które w aranżacjach symfonicznych brzmią
kapitalnie.
Właściwie to odnoszę wrażenie, że najwięcej pracy włożono w przeróbki
pierwszych utworów na krążku. Może to kwestia tego, że ta formuła
powszechnieje słuchaczowi z biegiem albumu, ale wydaje mi się, że pod
koniec uderzenia orkiestry pojawiają się właściwie w zamian gitar
rytmicznych. Jako przykład fuszerki podam „Burn your flame”, ale z
drugiej strony wiadomo, że dynamiczny utwór jest mniej wdzięczny do
przerobienia „na symfonicznie” niż kawałek pompatyczny.
Mnie najbardziej do gustu przypadła tu aranżacja „Rock And Roll Children
” i „Behind the Clown”, który już w wersji podstawowej prosił się o
symfoniczne wykończenie.
Wiecie co, ile bym w ostatnim czasie nie wylał gorzkich słów pod adresem
Jorna, tak nie mogę narzekać na jego nową produkcję. Owszem – jest do
bólu przewidywalna, a nawet aranże nieco wydają się pójściem na
skróty… ale – do cholery – jak tego się klawo słucha!
Zdecydowanie polecam tę płytę nie tylko sympatykom mariażu symfoniki i
rockowych / metalowych brzmień, nie tylko fanom twórczości Jorna Lande,
ale chyba najbardziej tym którzy w niego zwątpili… jak ja…
Piotr Spyra