1. ViolMachine
2. Cockroaches Empire
3. Owl’s Pathetic Song
4. WolfRed
5. Mad Toad
6. Magic Night in the Slaughterhouse
7. Romantic Revenge
8. Sabre Dance (A. Khachaturian)
9. Old Sorrow
10. SchizoFerret
11. Harmattan
12. Cementary Woodpeacker – Promised Kadish
13. Lord Mantis Dilemma
14. Quiet Passing
Rok wydania: 2011
Wydawca: Mystic Production
http://www.jelonek.art.pl/
O Michale Jelonku po raz pierwszy usłyszałem, gdy zapoznawałem się z
zespołem Hunter, a konkretniej mowa tu o albumie „T.E.L.I…”. Polubiłem
ten krążek, choć to dopiero „HellWood” zrobił na mnie naprawdę duże
wrażenie, a udział Jelonka w tym produkcie jest bardzo udan. To
utalentowany muzyk potrafiący grać ciekawą muzykę na instrumencie, który
nie jest przecież nadużywany w muzyce rockowej, czy metalowej. Jelonek
potrafi jednak stworzyć chwytliwe i szybko wpadające w ucho partie oraz
urzekająco ładne melodie i teraz nie mówię już o jego wkładzie w muzykę
formacji Hunter bo nie tylko z tymi muzykami współpracował.
W roku 2007 światło dzienne ujrzał „Jelonek”, czyli krążek
debiutancki. Szkoda, że muzyk tak długo zwlekał z wydaniem swojego
solowego albumu, ale najważniejsze, iż w końcu to zrobił. Muzyka
instrumentalna często jest dość trudna do przyswojenia i na dłuższą metę
nudzi, ale muszę przyznać, że w przypadku Jelonka jest inaczej. Mnóstwo
porywającej energii i ogólnie dobry longplay po którym przychodzi
jednak czekać na następcę przez cztery lata.
Rok 2011 to czas drugiego solowego albumu Michała Jelonka. Tytuł płyty
„Revenge”, a wydawcą jest, tak jak i w przypadku debiutu, Mystic
Production. „Zemsta” nie odbiega znacznie od poprzedniego jelonkowatego
wydawnictwa, choć jest nieco mroczniejsza. Na początek rzucony zostanie
nam „ViolMachine” z kapitalną partią skrzypiec, ale i przyjemną, ciężką
gitarą. Można powiedzieć, że wokal w muzyce Michała zostaje zastąpiony
przez jego skrzypce, które odgrywają tutaj w pewien sposób rolę
wokalisty.
Nie jest to muzyka, którą powinienem opisywać utwór po utworze, ale
kilka lepszych fragmentów mogę jednak wskazać. Zaraz po otwarciu płyty
dostaniemy mocne numery w postaci „Cockroaches Empire” oraz „Owl’s
Pathetic Song”. Świetnie wypada także bardzo ładny i patetyczny
„Romantic Revenge”, po którym dostaniemy cięższą wersję słynnego „Sabre
Dance”. W zasadzie nie ma tu wyraźnie słabszych momentów, gdyż „Revenge”
to rzecz raczej dość równa. Dopiero na sam koniec otrzymamy „Quiet
Passing”, który szału nie robi, a przynajmniej w mojej opinii jest na
owym krążku rzeczą niekonieczną. Niby zaczyna się ładną melodią, ale po
chwili zaczyna troszeczkę nudzić swoim spokojem, który zamyka nam album
przez cztery minuty.
„Revenge” to udany, dobry album. Może minimalnie gorszy od pierwszego,
ale i tak dostaniemy na nim kawał ciekawej muzyki, której słucha się
bardzo przyjemnie. Ciekaw również jestem, jak ta twórczość wypada na
żywo i mam nadzieję się o tym wkrótce przekonać.
7/10
Bartosz Trędewicz