1. Bezsenność
2. Kolejny raz
3. Kolonia fabryczna
4. Metalowy ptak
5. Muzyka
6. Miłość zazdrość i rozstanie
7. Nie liczy się
8. Nieprzyzwoite gry
9. Nie zapominaj
10. Po co ten zgiełk
11. Pył na wietrze
12. Co się z nami dzieje
13. Zniesmaczeni
Rok wydania: 2012
Wydawca: Polskie Radio
Projekty solowe muzyków znanych zespołów bywają totalną odskocznią od
ich regularnej „roboty”. Często są to klimaty, które nie mają szansy
realizacji w macierzystym zespole. Mimo to, to właśnie do fanów danej
formacji albumy takie są adresowane.
Na okładce płyty Jacka Kuderskiego widnieje napis informujący, że
materiał jest solowym dorobkiem basisty Myslovitz – i bardzo dobrze…
bo zazwyczaj zespoły kojarzone są bardziej z nazwiskami wokalistów. Z
drugiej strony okładka nie przykuwa wzroku grafiką, więc mała reklama
(która jak wiadomo dźwignią handlu jest i basta) nie zaszkodzi.
Jaka jest zatem zawartość krążka zatytułowanego „Kolonia Fabryczna”? No
właśnie, jak mogliście się domyśleć po przeczytaniu wstępu – INNA.
Gitarowy pop podszyty elektronicznymi instrumentami perkusyjnymi i
ścianą wręcz klawiszowych tematów, zbliżających się o zgrozo zbyt
blisko. Niestety wszystko do kupy zbija się w niezbyt chwytliwą całość.
Rytmy wydają się dyskotekowo monotonne (mimo, ze zdarzają się szybsze patenty).
Muzykę można właściwie do pewnego stopnia przełknąć – potraktować jako
eksperyment muzyka rockowego (choć te rytmy rodem z klawisza Casio
wkurzają).
Gwoździem do trumny jest jednak wokal. Raz kompletnie bez wyrazu, innym
razem mający w sobie pokłady emocji typowego gardłowego zespołu muzyki
„chodnikowej” z charyzmą ś.p. wokalisty Universe. (tak, to nie był
komplement).
Do tego przesterowania wokalu, które stosowali już chyba na świecie wszyscy.
Płyta jest słaba. Kompozycje są dramatyczne, niektóre drażnią do tego
stopnia, że nie sposób dosłuchać ich do końca. Są przeładowane
przekombinowane, aranżacyjnie i (paradoksalnie) monotonne niestety. Do
tego utwory są kompletnie nieporywające.
Trudno wręcz skupić się na tekstach, które do głupich nie należą… ale
czasem są zbyt bezpośrednie. Wykładają kawę na ławę, zamiast zostawić
niedopowiedzenie.
Zresztą namolne krążenie wokół tematu przewodniego też potrafi nużyć.
Na singla wybrałbym „Miłość zazdrość i rozstanie” – ma potencjał radiowy i jest chyba utworem najciekawszym.
Z kolei kawałkiem, kory najbardziej kojarzyć może się z macierzystą
formacją artysty jest „Nie liczy się”. A dzieje się to za sprawą fajnie
chodzących gitar, niestety linia melodyczna jest bez szału, a sam utwór
ciągnie się w nieskończoność.
Gdyby wstawić w zamian za wszędobylską elektronikę, regularną sekcję rockową – efekt byłby – zaręczam – kompletnie inny.
Dwa niezłe utwory na niemal godzinny album, to o wiele za mało by ocenić płytę pozytywnie.
Nawiązując do wstępu – płyta basisty Myslowitz adresowana jest moim zdaniem do zagorzałych fanów formacji. Wręcz bezkrytycznych.
Doceniam za to ogrom pracy realizatorskiej. Artysta właściwie nie ma się
czego wstydzić – wydał płytę, która zapewne znajdzie odbiorców. Nagrał
to co mu w duszy gra… Do fanów rockowych dźwięków, obawiam się, że
Kolonia Fabryczna nie trafi. Jednak jak widać artyście czasem co innego w
duszy gra niż jego fanom, czy też fanom jego kapeli.
2/10
Piotr Spyra