ISCARIOTA – 2014 – Historia Życia

Iscariota - Historia Życia

1. Intro – Holokaust
2. Gdański portowy świt
3. Obietnica niewinnym kłamstwem okraszona
4. Publiczny wróg
5. Człowiek – nietoperz
6. Celtycki chłód
7. Historia życia
8. Rzeka zapomnienia
9. Legion

Rok wydania: 2014
Wydawca: Iscariota
Dystrybucja: Pronet
https://www.facebook.com/iscariotaband


No i siup, 3/4 roku za nami. A jak wiadomo pod względem wydawniczym jesień jest chyba najbardziej obfitym okresem. Czy możemy zatem już teraz ferować wyroki co do podsumowania rocznego? Cóż, biorąc pod uwagę zapowiedzi wydawnicze, opisana poniżej pozycja będzie miała jeszcze kilku poważnych konkurentów, ale w moim prywatnym rankingu właśnie zdeklasowała poprzedniego lidera w kategorii „Polska”.


Przyznam szczerze, że od lat nazwa zespołu ISCARIOTA nie była mi obca, zresztą niejednokrotnie miałem okazje być na koncertach grupy. Ale uczciwym będzie jeśli wspomnę, iż grupa poszukiwała przez lata stylistycznie, eksplorując cięższe odmiany muzyki metalowej, a kilkuletni rozbrat z ich muzyką przypłaciłem nieświadomością co do obecnej kondycji zespołu – i tutaj bije się w pierś, bowiem to co prezentują teraz, jak najbardziej trafia w moje gusta.

Iscariota i ich album „Historia Zycia”, zaskoczył mnie bardzo pozytywnie i to zarówno w kwestii warstwy tekstowej jak i muzycznej. Przede wszystkim mamy do czynienia z pograniczem hard rocka i heavy metalu… z małymi ukłonami w stronę grania progresywnego – koleżanka keyboardzistka nie wyprze się fascynacji zespołem Andromeda. Ale jeśli już o klawiszach wspomniałem, sporo tu wysmakowanych AORowych plam… i tylko jeden jedyny raz na całą płytę, pojawia się „przaśny” motyw, których nawet większe marki nie potrafią się wyzbyć.
Wszystko, ładnie się tu zazębia, dynamiczna rytmika, solówki – czadowe, łatwo zapadające w pamięć refreny… W kwestii linii melodycznych zauważyłem z kolei, że w przypadku utworów z dłuższymi zwrotkami – i takich kładących nacisk na historię… melodie zbliżają wręcz do deklamacji… Ulotne wrażenie, które właściwie jest luźną uwagą, broń boże zarzutem.
Skoro już o wokalach, to ukłon w stronę Piotra Piecaka za teksty. To trochę tak jak w przypadku Iron Maiden. Mamy do czynienia inspiracjami czy wręcz zapożyczeniami z literatury i filmu (klimaty fantasy, sci-fi i thriller), ale sporo tu także sloganów, czy przysłów, które w pewnym sensie mają drugie dno – a przy tym zupełnie nie rażą.
Gościnne występy – są raczej przyjemnymi akcentami – choć fraza Kostrzewskiego wydaje się jakościowo odbiegać od reszty… jakoś tak schowana w tło, no i nie miałbym nic przeciwko, gdyby została powtórzona w utworze choćby dwukrotnie.

OK, przyszła pora na wyliczenie zarzutów. Booklet jest wielostronicowy, bardzo elegancki z osobnymi grafikami do utworów… ale na okładkę całości – wybrano chyba najgorszą z tych prac (może i kwestia gustu). Kolejna wada – a zarazem ostatnia, to forma w jakiej wydano krążek. Przyjemność z obcowania z wydawnictwem sprowadzana jest trochę do jakości demo… niestety.
Na pewno rzutuje to na ocenę całokształtu – tak więc punkt odejmuję, sama muzyka jest tak rewelacyjna, że jak wspomniałem pretenduje w moim osobistym podsumowaniu do polskiej płyty roku. W tym gatunku i na naszej scenie najfajniejsza płyta od czasów Hetmana i ich „Skazańca”.. a porównanie, jest dość trafne tak w kwestii stylistycznej jak i wokalno / tekstowej.

Gratuluję pani i panom z zespołu świetnej roboty… trzymam kciuki i obiecuję stawić się na kolejnych koncertach w okolicy.

8,5/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz