1. Witch Hunt
2. Lifeblood
Rok wydania: 2018
Wydawca: –
https://www.facebook.com/ironboundpl/
Po wysłuchaniu debiutanckiej epki Ironbound, „She-Devil” z 2017 roku
miałem spore nadzieje odnośnie pierwszego longplaya kwintetu z Rybnika.
Widziałem grupę kilkukrotnie na żywo i za każdym razem świetnie się ich
słuchało i oglądało. Niestety wkrótce dotarła do mnie smutna wiadomość,
szeregi grupy opuścił charyzmatyczny wokalista Bartosz Bieżuński. Zespół
co prawda znalazł wkrótce następcę w osobie Łukasza Krauzego, ale po
wysłuchaniu singla zapowiadającego wspomniany album stwierdzam, że nic
już nie będzie takie samo.
Różnica między stylami obu panów jest, cholera, dokładnie taka sama jak
pomiędzy Bruce’em Dickinsonem a Blaze’em Bayley’em. Co więcej,
zamieszczony tu sześcioipółminutowy utwór „Lifeblood” jest jakby
przeglądem wszystkich patentów zastosowanych na maidenowym „The X
Factor”. Ten bas na początku, ta ni to wysoka ni to niska barwa głosu
wokalisty, to stopniowanie napięcia w pierwszej części, by potem
przyłożyć w drugiej, no wszystko się zgadza. Tylko trzeba by się
zastanowić czy zaliczyć to na plus czy na minus? Bądź co bądź,
rozwiązania zastosowane w tym kawałku są pewnym novum u Ironbound, więc
przyzwyczajenie się do zmiany za mikrofonem jest nieco łatwiejsze.
Gorzej sprawy się mają z „Witch Hunt”. To z kolei kawałek, który
konstrukcyjnie śmiało mógłby się znaleźć na „She-Devil”, więc brak
Bieżuńskiego razi tu mocno.
Swoją drogą jest pewna logika w umieszczeniu na promocyjnym singlu
akurat tych dwóch utworów. Reprezentują one jakby stare i nowe wcielenie
zespołu tworząc pomost między tym co było a tym co będzie i mają za
zadanie bezboleśnie przestawić słuchacza na kierunek obrany w nowym
składzie. To zadanie płytka spełnia znakomicie. Z wystawieniem rzetelnej
noty owocom pracy obecnej konfiguracji personalnej wstrzymam się do
premiery długograja, choć nie ukrywam, że mój apetyt na niego, który
miałem jeszcze pół roku temu teraz nieco osłabł.
Patryk Pawelec