IRON SAVIOR – 2019 – Kill Or Get Killed

IRON SAVIOR - Kill Or Get Killed

01. Kill Or Get Killed
02. Roaring Thunder
03. Eternal Quest
04. From Dust And Ruble
05. Sinner Or Saint
06. Stand Up And Fight
07. Heroes Ascending
08. Never Stop Believing
09. Until We Meet Again
10. Legends Of Glory
11. Sin City

Rok wydania: 2019
Wydawca: AFM Records
http://iron-savior.com


Ostatnie wydawnictwo IRON SAVIOR okazało się w 2017 roku, ale tak po prawdzie od jego premiery minął zaledwie rok z hakiem. Piet Sielck i spółka nie pozwalała fanom się nudzić. Ich cykl wydawniczy jest dość gęsty. Ale płyty długogrające przeplatane są w nim zarówno koncertówkami jak i składakami. Jeśli nie przepadacie za tego typu płytami – wasz budżet jest bezpieczny. Ale kiedy łyknęliście już bakcyla i mienicie się fanami niemieckich powermetalowców warto rok rocznie wysupłać nieco pieniążków, bo jakości kolejnych płyt trudno się czepiać.

Powiedzieć że Iron Savior nagrał płytę osadzoną głęboko w swojej stylistyce, to jak nic nie powiedzieć. Okazjonalny słuchacz mógłby nawet z przekąsem stwierdzić że grupa gra na jedno kopyto. Ale co ja na to poradzę, że lubię takie granie. Mam nawet świadomość że grupa babra się trochę w swoim bajorku, ale nie twierdzę że nie powinni wchodzić dwa razy do tej samej wody. Melodycznie i rytmicznie jest bezzmiennie dobrze. A nawet powiedziałbym że jakoś bardziej przejrzyście, zwiewnie. Jest tu jakiś pierwiastek rockowy, AORowy a może nawet „happy powermetalu”. Równowaga w postaci mniej melodyjnych chórów czy cięższych riffów również wystąpiła. To na co zwróciłem uwagę to też nieco więcej finezji w prowadzeniu partii perkusyjnych. Nie są tak jednostajne (jednostajnie szybkie) jak drzewiej bywało. Wielokrotnie odnoszę tu wrażenie że harmonie gitarowe są zagrane w taki sposób jak przyzwyczaił nas Blind Guardian (bardziej niż zwykle). Refreny, również (jak zwykle) śpiewane są głównie warstwami, co dodaje im charakterystycznej melodyki.

Początek jest w porządku. Zespół rusza z kopyta, ale mimo że otwieracz wybrano na singla nie powoduje on u mnie przyspieszonego pulsu. Jest porządny i faktycznie może być uważany za kwintesencję stylu zespołu. Od strzału otrzymujemy fajne riffy, masę melodii i jest po prostu dobrze. W przypadku „Eternal Quest” mam nieodparte wrażenie deja vu – ale jest to odczucie z cyklu tych przyjemnych. Natomiast z biegiem tego jak wgryzamy się w album, robi się coraz ciekawiej. Pierwszym kawałkiem który dodałem do ulubionych był „From Dust and Ruble”. „Stand up and Fight” to mój kolejny faworyt z konkretnym riffem i chórkiem a’la Running Wild, idealnym do pokrzykiwania – koncertowy pewniak. Już po pierwszym przesłuchaniu i rzucie oka na track listę, pamiętałem że warto wrócić do „Until We Meet Again”. Zaskakująco przypasowały mi w nim klawisze w tle i ich relacja z nieprzesterowaną gitarą. Całość daje wrażenie przestrzeni, i niezłego wstępu do tego że utwór zyskuje patosu w bridgu. Cover AC/DC na zamknięcie tracklisty sprawia że słuchacz otrzymuje utwór odarty z klawiszowego tła, który wywołuje refleksję i mimowolne porównania. Czy czasem nie w tym kierunku zespół powinien pokłonić się w przyszłości? Przyznam że bardziej surowe oblicze bardzo by mi pasowało. Choć oddanie produkcji kolejnej płyty w obce ręce, także nie byłoby bez sensu…

Tak czy inaczej jest dobrze, mimo że parę refrenów, wydaje się do siebie bardzo podobnych. Niby rewolucji nie ma, ale też nie posądzam fanów niemieckiej załogi by takowej od niej oczekiwali. Ta płyta ma w sobie coś, co sprawia że sięgam po nią chętniej niż po kilka innych (również przeze mnie lubianych) krążków Iron Savior. Jeśli po drodze wam z dokonaniami Pieta Sielcka – to bez wahania sięgnijcie po „Kill or Get Killed”. Nawet jeśli były momenty że ta stylistyka zaczęła was nużyć, możliwe że tym razem znajdziecie tutaj coś dla siebie. Prawdę mówiąc ten album zyskuje z każdym odsłuchem, więc polecam dać mu szansę.

7,5/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz