1.Prowler
2.Remember Tomorrow
3.Running Free
4.Phantom Of The Opera
5.Transylvania
6.Strange World
7.Charlotte The Harlot
8.Iron Maiden
Rok wydania: 1980
Wydawca: EMI
Krótko, węzłowato i z małym rysem historycznym, troszkę osobistym.
Iron Maiden słucham od 10 roku życia, czyli jakieś 26 lat. Ich twórczość
poznawałem w porządku chronologicznym. Pierwszą płytę Ironów pożyczyłem
od najlepszego kumpla, który siedział w tych klimatach troszkę dłużej.
Gość był w komfortowej sytuacji – miał starszego brata jeżdżącego często
za granicę i przywożącego sporo oryginalnych płyt. W tamtych mrocznych,
komunistycznych czasach fani ciężkiego rocka mogli liczyć tylko na
„Muzykę młodych” w radiowej Dwójce i niedzielny „Wieczór płytowy”. W
sklepach muzycznych można było kupić jedynie płyty Shakina Stevensa i
polskich gwiazd pop. Ja potrzebowałem mocniejszych wrażeń. Wcześniej,
będąc małym gówniarzem słuchałem zazwyczaj tego, czego słuchali moi
rodzice, czyli Krzysztofa Krawczyka, Czerwono Czarnych i podobnych
klimatów… Będąc w odwiedzinach u kolegi, korzystając z jego
życzliwości, wybrałem pierwszą płytę Ironów oraz Black Sabbath – Sabbath
Bloody Sabbath. Te dwa albumy totalnie zmieniły moje upodobania
muzyczne. Ciężkiemu rockowi pozostaję wierny do dziś. Przyznam szczerze,
że od razu zwróciła moją uwagę oprawa graficzna albumu. Wychudzona
morda Eddiego szczerząca zniszczone szkorbutem szczęki podziałała na
moją wyobraźnię i budziła jakąś głupią sympatię. Wbiegłem zdyszany do
domu, zapuściłem Ironów i nie mogłem zaprzestać słuchania do późnej
nocy, kiedy do pokoju wszedł tata i kazał wreszcie wyłączyć te „ryki”.
Na drugi dzień odegrałem sobie płytkę i od tej pory Iron Maiden
towarzyszy mi przez wszystkie lata mojego życia. Gdy polityczne i
rynkowe przemiany spowodowały pojawienie się na polskim rynku muzycznym
albumów zachodnich zespołów heavymetalowych a ja posiadłem swój pierwszy
odtwarzacz kompaktowy, debiut Iron Maiden był jednym z pierwszych CD,
jakie zakupiłem.
Płyta zawiera 8 kompozycji zagranych z zębem, młodzieńczą werwą i
surowością. Niektórzy uważają, że album ten nie brzmi jak powinien, za
co producenta Will’a Mallone’a wysłaliby do wszystkich diabłów na
woskowanie moszny i przećwiczenie hemoroidów pasem maczanym w jodynie,
jednak moim zdaniem jego niekompetencja nie zabiła geniuszu zawartego w
tych wspaniałych utworach. Tak dobrego debiutu płytowego nie miało wiele
uznanych w tamtych czasach zespołów. Energetyczny Prowler to doskonały
utwór na początek albumu. Prawdziwe mocne uderzenie. Świetny Remember
Tomorrow zachwyca kontrastującymi nastrojami swych melodii. Prosty w
konstrukcji, punkowy Running Free, który sprawdził się na wielu
koncertach jest jakby przystawką do dania głównego, najambitniejszej
kompozycji tego albumu – Phantom Of The Opera. Genialna, rozbudowana
suita trwająca 7:20 doskonale pokazuje, na co stać ten młody, ambitny
zespół. Zróżnicowane tempa, szalone sola i zmiany nastrojów są
zapowiedzią wielu wspaniałych doznań muzycznych, jakich zespół
dostarczył nam w następnych latach. Galopująca, opętana Transylvania
przeistacza się w przepiękny Strange World który czarujący delikatnym
śpiewem Paula DiAnno, okraszony klimatycznymi solami Murraya i Strattona
nawet po latach uznawany jest przez fanów za jedną z najbardziej
udanych heavymetalowych ballad. Dynamiczny Charlotte The Harlot
autorstwa Dave Murraya rozpływa się na moment w pełną ciepła melodię, by
po chwili ponownie wciskać się w uszy natarczywymi riffami. Album
zamyka tytułowy Iron Maiden, bez którego do dziś nikt nie wyobraża sobie
koncertów zespołu. Sumując. Rewelacyjny debiut zapowiadający piękną
karierę londyńczyków. Wstyd i grzech nie mieć. Takiego młodzieńczego,
spontanicznego Iron Maiden nie usłyszymy już nigdy. Ponieważ jestem
miłośnikiem muzyki Iron Maiden a w późniejszych latach zespół obdarował
nas jeszcze bardziej wartościowymi albumami daję 7, ponieważ dla tych
lepszych albumów zabrakłoby stopni w skali 1 do 10.
7/10
Garfield