„Electrecords traktowała nas przyjaźnie i byliśmy zadowoleni. Zwykle otwieraliśmy studio w nocy i czuliśmy się świetnie. Tylko my i inżynier dźwięku. Warunki były ograniczone, ale pracowało nam się dobrze.”
Mihai Alexandru o powstawaniu Iris II w rozmowie z Tommym
Lista utworów:
1.Tot Zbor (Wszystko leci)
2.Doar Amintirea (Tylko wspomnienia)
3.Strada Ta (Twoja ulica)
4.Frumuseţea Ta (Twoje piękno)
5.Ultima Toamnă (Ostatni upadek)
6.Lumea Vrea Pace (Świat pragnie pokoju)
7.În Parc (W parku)
8.Zi Şi Noapte (Dzień i noc)
Rok wydania: 1987
Wydawca: Electrecord
Skład zespołu:
Cristian Minculescu – wokal / Valter Popa – gitara / Mihai Alexandru – gitara, wokal / Ioan Dumitrescu – perkusja / Mihai Miculescu – keyboard / Doru Borobeică – gitara basowa
Niektóre zespoły cenimy nie dlatego, że próbują wciąż zaskoczyć słuchacza, szukać nowych koncepcji, ale właśnie za, że tego nie robią. Uparcie trzymają się jednego stylu. Najsłynniejsze z nich, takie jak Motorhead czy AC/DC mogą pochwalić się rzeszami bezgranicznie oddanych fanów-wyznawców na całym świecie. Ci ludzie maszerują do sklepu po nową płytę i dobrze wiedzą, czego mogą się po niej spodziewać. Cenią sobie ten komfort i nie lubią być zaskakiwani. Iris jest właśnie przykładem takiego zespołu. Od samego początku zadeklarował się jako zespół hard-rockowy i pozostał takim do dziś. Dzięki konsekwencji przetrwał czasy przemiany ustrojowej i wykorzystał nowe możliwości. Nie ma drugiego takiego zespołu w Rumunii, któremu udało się zbudować równie trwały pomost między pokoleniami. Płyty zespołu, zwłaszcza te wczesne, nadal są atrakcyjne dla młodego pokolenia fanów rocka.
Wraz z wydaniem pierwszego albumu, oznaczonego jako I, zespół wpisał się do ekstraklasy rumuńskiego rocka. Był rok 1984. Na szczęście przepowiednie Orwella spełniły się tylko w części a dowodem na tą tezę może być właśnie Iris I. „Jedynka” to pierwszy heavy-metalowy krążek nagrany przez rumuński zespół. Nie trzeba być znawcą, żeby odgadnąć, na kim wzorowali się muzycy podczas nagrywania tej płyty. Skojarzenia z AC/DC czy Judas Priest są jak najbardziej na miejscu. Po jej nagraniu w składzie Irisa zaszły pewne zmiany, kluczowe dla późniejszej twórczości. W 1987 roku na rynku pojawia się Iris II. Oczekiwania fanów były wręcz olbrzymie…
Iris II zaskakuje od pierwszego kontaktu. Wystarczy wziąć płytę do ręki by odczuć, że jest wyjątkowa. Jeżeli patrząc na okładkę zastanawiacie się czy jest to Angus Young, to mogę rozwiać wasze wątpliwość – to on. Akwarelę namalował „etatowy” projektant okładek rumuńskich płyt Alexandru Andrieş, o którym pisałem w jednej z poprzednich recenzji. Pomysł umieszczenia Angusa na okładce płyty wypłynął od wokalisty zespołu Cristiana Minculescu. Cristain chciał w ten sposób uhonorować swojego idola. Zaryzykuję stwierdzenie, że idol do dzisiaj żyje w nieświadomości tego, że jego podobizna znajduje się na okładce kapitalnej płyty, nagranej w całkowicie niezrozumiałym dla niego języku.
Paradoksalnie, choć to akurat na okładce drugiej płyty umieszczono Angusa, płyta ma z muzyką kanadyjskiego giganta mniej wspólnego niż debiut. Iris II to zbiór kapitalnych heavy metalowych utworów, zdradzających różne inspiracje muzyczne członków zespołu. Otwierający album „Tot Zor” przywodzi na myśl Judas Priest. Tak samo kąśliwe gitary i ciężkie riffy. W „Strada Ta” i „Ultima Toman” słyszę echa Van Halen z okresu 5150 a ballada „In Parc” mogła powstać pod wpływem dokonań Whitesnake. Jeśli myślicie, że zupełnie zatraciłem miarę przyrównując muzyków Iris do takich klasyków rocka to przekonajcie się sami! Gitarzysta Mihai Alexandru, wówczas nowy nabytek grupy, gra obłędnie. Jego elektryzujące solówki właściwie stawiają ten album na równi z najlepszymi zachodnimi płytami. Być może niektórym nie przypadnie do gustu wysoki ton głosu Minculescu, ale na to rady nie ma. Tak samo jak w przypadku innych wokalistów, obdarzonych charakterystycznym głosem tak i tu panuje stara, sprawdzona zasada – kochaj albo rzuć. Większość fanów rocka opowiedziała się za tą pierwszą opcją, co potwierdzają plebiscyty – Minculescu wielokrotnie obwoływano najlepszym wokalistą rockowym w Rumunii. Zamiłowanie do śpiewania ma po matce, która udzielała się w chórze monasterskim.
Wróćmy jeszcze na chwilę do płyty. Iris II to propozycja dla kogoś, kto zna na pamięć klasyczne hard-rockowe i heavy-metalowe pozycje zachodnich gwiazd. Nawet gdyby Minculescu śpiewałby po angielsku to i tak nie było szans na międzynarodową karierę. Reżim nie był zainteresowany wspieraniem takich wykonawców a bez przyzwolenia nic by z tego nie wyszło. Jedynym wyjściem była ucieczka na Zachód, ale przecież niełatwo zrezygnować z pozycji lidera krajowej sceny. Przykład Phoenixa pokazał też, że takie posunięcie niczego nie gwarantuje. Wydaje się więc słuszne, że zespół pozostał w kraju i skupił na krajowym słuchaczu, tym bardziej, że od 1977 r. budował swoją pozycję na krajowej scenie. Jak łatwo można było ją stracić muzycy dowiedzieli się podczas jednego z koncertów w 1988 r. Koncert ów odbywał się w miejscowości Ciut i okazało się, że w tym samym czasie miała odbyć się wizyta Ceauşescu. Na widowni rozmieszczeni zostali funkcjonariusze bezpieki, którzy dawali sygnały młodym ludziom – kiedy mogą wiwatować a kiedy nie. Jeden z widzów się nie podporządkował i został wyprowadzony przez milicję. Doprowadziło to do małych zamieszek, w wyniku których jedyną realną szkodą była stłuczona szyba w lokalnym domu kultury. To jednak wystarczyło, by działalność zespołu została zawieszona. Tylko dzięki interwencji przychylnych zespołowi ludzi „klątwa” została wkrótce zdjęta.
Twórczość Iris stanowi swoisty wyłom w kulturalnej „koncepcji sztuki” wg. Ceauşescu. Był to prawdopodobnie pierwszy rumuński band, który odważył się zagrać tak mocną, jakże modną wówczas na świecie heavy-metalową muzykę. W żaden sposób nie maskowali swoich muzycznych inspiracji. Ba, posunęli się nawet do tego, że na okładce płyty umieścili podobiznę gwiazdy rocka rodem ze „zgniłego kapitalistycznego świata”. Jakim cudem udało im się funkcjonować w ten sposób w totalitarnym państwie?
Myślę, że odpowiedź jest złożona. Po pierwsze Iris starał się nie drażnić reżimu tekstami i prowokacyjnym zachowaniem. Po drugie zespół otoczony został opieką Adriana Păunescu[1] – ulubionego poety dyktatora i twórcy kontrowersyjnej Cenaclul Flacăra. Po trzecie płyty Iris są dowodem na to, że Electrecords miała jednak pewien zakres swobody.
Po nagraniu „dwójki” zespół sprezentował fanom jeszcze trzy bardzo udane płyty (Iris III i IV oraz „1993”) po czym osiadł trochę na laurach. Kolejne płyty okazały się mniej wyraziste, zespół jakby spuścił trochę z tonu. Muzycy coraz częściej zamieszczali na płytach covery swoich ulubionych utworów z repertuaru takich grup jak Thin Lizzy, Whitesnake, Led Zeppelin czy The Who. Tym, którzy chcieliby posłuchać Iris w takim repertuarze polecam dwuczęściowe, koncertowe wydawnictwo „Athenaeum” (2000 r.), które można potraktować jako swoiste best of zespołu.
Iris nadal pozostaje zespołem bardzo aktywnym– koncertuje i nagrywa nowe płyty, z których ostatnia, wydana w 2010 r. pod tyt.”12 porţi”, została bardzo dobrze przyjęta przez fanów. Chętnych by obejrzeć ich występy nigdy nie brakuje. W 2007 roku zespół obchodził trzydziestolecie swojego istnienia. Z tej okazji ówczesny prezydent Rumunii – Traian Băsescu odznaczył muzyków orderami za wkład w kulturę kraju a zespół dał koncert dla przeszło 15 tysięcznej publiczności. Jeszcze w tym samym roku Iris otworzył występ AC/DC w Bukareszcie. (swoją drogą ciekawe, czy przy tej okazji Angus dowiedział się w końcu o okładce „dwójki”?).
Tommy
[1] W przeciwieństwie do wielu artystów muzycy Iris wyrażają się o Păunescu z wielkim szacunkiem i uznaniem. W jednym z wywiadów Dumitrescu nazywa go „mądrym człowiekiem, który kochał swój kraj i ludzi.”. Muzycy często podkreślają, że był ich przyjacielem a sama Flacăra odegrała bardzo ważną rolę w szerzeniu kultury.