1. Z dnia na dzień
2. Mój Bóg
3. To co na zawsze
4. Szczęście
5. Dobry czas
6. Spróbuj
7. Nie daj mi odejść
8. Żyję
9. Dlaczego nic
10. Druga Miłość
11. Apetyt
Rok wydania: 2009
Wydawca: Universal Music
Gdy słuchałem poprzedniego albumu tego zespołu byłem załamany.
„Londyńska” płyta radomskiej formacji była niewiarygodnie wręcz słaba,
dla mnie niesłuchalna. Zespół, który przed laty uwielbiałem nagrał
krążek, którego nigdy nie udało mi się wysłuchać do końca. Przed
premiera albumu „9” nie robiłem sobie wielkich nadziei, nie napalałem
się i raczej bez wielkich emocji podchodziłem do tego tematu.
Wrzucamy „9” do odtwarzacza i… szok… co za gitary, co za moc! Czy ja
się nie pomyliłem? Czy w pudełku jest płyta Iry? Głos Artura
Gadowskiego wyrwał mnie z oszołomienia i niepewności, to Ira. „Z dnia na
dzień” to jeden z najmocniejszych i chyba najlepszych utwór jaki ten
zespół nagrał od dawien dawna. Emanuje rockowym pazurem i motoryką, a
tak galopującej perkusji to chyba w ich twórczości jeszcze nigdy nie
było. Poziomu nie obniża „Mój Bóg”, który charakteryzuje się bardzo
nowoczesnym brzmieniem i stosunkowo ciężkimi gitarowymi riffami. Nieco
zaskakujące jest trzecie w kolejności „To co na zawsze”. Początek nie
wróży nic nowego, syntezatory a’la Casio do tego miarowa perkusja, taka
sobie zwrotka ale… utwór posiada wyśmienity refren. To potencjalny
hicior, wpadający w ucho i wymuszający miarowe machanie nogą. Niestety
od tego momentu napięcie powoli zaczyna siadać. Ira coraz częściej
obraca się w klimatach nieco miałkiego pop-rocka, zaczyna brakować
pazura i rockowego uderzenia. Nieco ciekawiej robi się w „Dobry Czas” z
perkusyjnym atakiem na początku oraz w Spróbuj, gdzie w refrenie muzycy
przypominają sobie, że Ira to kapela rockowa!! Pozostałe utwory nie
rzuciły mną na kolana, choć bez problemu dotrwałem do samego końca;-)
„9” nie jest płytą oszałamiającą czy przełomową. Jest nieco nierówna,
choć zapewne dla różnych słuchaczy lista plusów i minusów będzie
odmienna (to już zależy od tego kiedy się zespół poznało). Osoby, które
zaczynały od albumów „Mój Dom”, „1993” czy (szczególnie) „Znamię” raczej
nie będą do końca usatysfakcjonowane. Krążek bardzo dobrze brzmi, gdy
tylko gitary uderzą nieco mocniej jest soczyście i odpowiednim wykopem,
szkoda tylko że zdarza się to tak rzadko.
6,5/10
Piotr Michalski