1. Sacred Sound (11:40)
2. Red Dust Shadow (5:53)
3. You Never Will (4:54)
4. Born Brilliant (5:20)
5. Harvest of Souls (24:29)
Rok wydania: 2004
Wydawca: Giant Electric Pie
Dark Matter to bez cienia wątpliwości jeden z najciekawszych albumów
IQ. W pięciu utworach, które zespół zamieścił na tym wydawnictwie
znalazło się wszystko to z czego grupa słynie. Nie brakuje tu
wpadających w ucho melodii, udanych gitarowych solówek czy fragmentów, w
których królują instrumenty klawiszowe. Uwagę przykuwa już
intrygująca, utrzymana nieco w klimacie grozy okładka. To jednak tylko
forma opakowania a dopiero zawartość muzyczna świadczy o mocy bądź
słabości wydawnictwa.
Album rozpoczyna się przestrzennym, klawiszowym wstępem. Sacred Sound,
bo o nim mowa to dość nastrojowy utwór, z wpadającym w ucho refrenem.
Wiele to klawiszowego grania, z kulminacyjnym podniosłym i potężnym,
odegranym z wykorzystaniem dźwięków organów kościelnych. Zaraz potem
przechodzimy do spokojnego Red Dust Shadow, w którym dla odmiany dużą
rolę odgrywa gitara akustyczna. Trzeci w kolejności – You Never Will to
mój faworyt tego albumu. Słyszymy tykanie zegara, następnie wchodzi John
Jowitt ze swoim basem, by po chwili dołączyli do niego pozostali
instrumentaliści. Utwór utrzymany jest w nieco bujającym klimacie a
jego ogromną zaletą jest refren, który ma tę cechę, że potrafi na długo
zagościć w pamięci. Dość sporo do powiedzenia ma tu wspominany Jowitt,
którego instrument nadaje utworowi odpowiedniego pulsu i jest dość
uwypuklony. Na uwagę zasługują również dwa sola – klawiszowe i gitarowe –
po prostu majstersztyki klimatu. W Born Brillant Martin Orford pograł
nieco niczym Jarre, a przestrzenne dźwięki klawiszy nadają utworowi
kosmicznego wymiaru. Harvest of Souls, które zamyka album to prawdziwa
muzyczna piguła. W ponad 24 minutach IQ zamieściło patenty
charakterystyczne dla neo prog rocka, ale pojawiają się fragmenty nieco
psychodeliczne. Dużo tu zmian klimatu, od delikatnego i wyciszonego po
bombastyczny i podniosły. W zasadzie niczego tu nie brak, a jednak jakoś
nie potrafiłem i w dalszym ciągu nie potrafię się do tego utworu w 100%
przekonać. Czegoś mi brakuje.
Dark Matter (jak się niedawno okazało) było ostatnią płyta zespołu z
Martinem Orfordem w składzie. Zespół Ameryki tu nie odkrył (choć o niej
śpiewa 😉 ) i eksplorował złoża dźwięków już dawno odkrytych. Na
szczęście pomimo tej, w pewnym. sensie schematyczności, muzykom udało
się nagrać płytę, która potrafi wciągnąć na wiele, wiele minut… polecać
chyba nie trzeba… większość zapewne zna…
8,5/10
Piotr Michalski