IQ – 1993 – Ever

IQ - Ever

1. The Darkest Hour (10:52)
2. Fading Senses (6:36)
I. After All
II. Fading Senses
3. Out Of Nowhere (5:10)
4. Further Away (14:30)
5. Leap Of Faith (7:22)
6. Came Down (5:57)

Rok wydania: 1993
Wydawca: Giant Electric Pea



Są osoby, które uważają „Ever” na najciekawszy album w dyskografii tej zasłużonej, dla odrodzenia prog rocka, formacji. Czy faktycznie płyta jest tak dobra? Biorąc pod uwagę dwie poprzedniczki, a mam tu na myśli albumy „Nomzamo” oraz „Are You Sitting Comfortably?”, to płyta ta jest wręcz wybitna. Zespół porzucił pomysł podbijania list przebojów i wraz z powrotem do zespołu wokalisty – Petera Nicholasa nagrali płytę z muzyką przez duże M.

„Ever” to znów IQ taki jaki najbardziej lubię. Powróciły wielowątkowe, rozbudowane kompozycje, pełne zmian nastrojów jak np. rozpoczynające album „The Darkest Hour”, tak wyśmienite fragmenty liryczne przechodzące w rockowe uderzenie („Fading Senses”, „Further Away”) czy połamana rytmika („Out of Nowhere”). To wszystko znów stało się stylem rozpoznawczym IQ. Zespół ostawił na bok mdły pop i zapędy do grania w stylu kapel spod znaku AOR. Powróciły klimaty, którymi IQ zjednało sobie fanów za czasów „The Wake”. Solówki Mikea Holmesa znów zaczęły cieszyć ucho i duszę (ta z wspomnianego już wcześniej „Further Away”, to jedno z jego najwybitniejszych dokonań) a klawisze Orforda przestały grać podkłady pod quasi radiowe pioseneczki. Myślę, że wiele osób wysłuchawszy „Ever” odetchnęło z ulgą, wraz z tym albumem zespół powrócił, po chwili błądzenia, na właściwe tory. Zaczęli grać to co chyba najlepiej czuli (choć w świetle ostatnich wydarzeń – mam na myśli opuszczenie zespołu przez Martina Orforda, nie jestem już tak co do tego przekonany) i co sprawiało im największą przyjemność. Ta płyta to był nowy początek, odrodzenie IQ i jak się potem okazało zespół już nie zszedł poniżej bardzo wysoko postawionego sobie poziomu.

Jeżeli są wśród was osoby, którym nazwa IQ nic nie mówi to czym prędzej nadrabiajcie zaległości. To dzięki takim zespołom jak oni powróciła w latach osiemdziesiątych moda na progresywne granie. Marillion odnieśli bezdyskusyjny sukces, ale posłuchajcie sobie dźwięków tworzonych przez IQ. Nie mieli tyle szczęścia co ich wielcy koledzy z zespołu na M, ale nie oznacza to, że ich muzyka jest gorsza. Zaryzykuję stwierdzenie, ze pod wieloma względami jest lepsza…

9,5/10

Piotr Michalski

PS…a osoby, które uważają, że wystawiam za wysokie oceny niech wyczekują recenzji „Nomzamo”, oj będzie się działo…;-)

Dodaj komentarz