1. Dark Highway Part 1 – Transmission [9:34]
2. Dark Highway Part 2 – Before First Light [11:58]
3. Shine On [4:30]
4. Scars And Dust [5:24]
5. Pornocopia [8:03]
6. Narcotica [4:16]
7. A Beautiful Disaster [4:57]
8. Dark Highway Part 3 – New Rome [11:02]
9. Dark Highway Part 4 – Take The Blood [10:09]
Rok wydania: 2008
Wydawca: Prog Rock Records
Prawdę mówiąc gdy zobaczyłem nazwę zespołu to pierwsza myśl, która
przemknęła przez moją głowę była mniej więcej taka „O matko to będzie
chyba jakiś death metal”. Co prawda okładka jest nie go końca w
klimacie, w którym lubują się przedstawiciele ekstremalnego grania, ale
nauczony doświadczeniem wiem, że nieraz nie ma się co sugerować okładką
bo można się niemiło rozczarować, choć nie powiem, czasem wręcz
przeciwnie, być mile zaskoczonym.
No to czym, że w końcu jest ten Invisigoth? Otóż jest to dwuosobowy
projekt tworzony przez niejakiego Viggo Domino odpowiedzialnego za
wokale oraz Cage’a, który jak można się domyślić obsługuje wszystkie
pozostałe instrumenty.
Co tym dwóm panom wyszło? Otóż „Narcorica” to moim zdaniem konglomerat
tego co obecnie jest grane. Co mam na myśli? Na płycie pojawia się
wszystko, od muzyki pop po progresywnego rocka, do tego szczypta muzyki
quasi symfonicznej, spora ilość wszelkiej maści orientalizmów, co nie co
psychodelii i niemal transowych rytmów. Płytę otwiera „Dark Highway
Part 1 – Transmission”, które po patetycznym, orkiestralnym początku
atakuje nas automatem perkusyjnym i zgoła odmiennym od muzyki klasycznej
klimatem. Kolejne utwory układają się w jedną, kompletną całość (pomimo
dużego wachlarza stylów, które się pojawiają). Są wspomniane elementy
pop, jak np. w „Before the Light” czy „Scars and Dust”, pojawia się
patetyzm i monumentalizm, charakterystyczny dla progresywnych zespołów, i
mam tu na myśli, chyba najlepszy na płycie „A Beautiful Diseaster”, w
„Pornocopii” najlepiej nieco ściszyć głośnik (zwłaszcza gdy słucha się
utworu przez słuchawki, i po ciemku), gdyż zastosowane w utworze
dodatki, w postaci monodeklamacji przetykanej wszelakiej maści trudnymi
do zaklasyfikowania dźwiękami mogą wywołać palpitację serca:-). Cechą
wspólną dla całego albumu są fragmenty, w których wyraźnie słychać
fascynację muzyką rodem z krajów arabskich i elementy kojarzące się z
tym regionem świata stanowią ważny element albumu.
W tym miejscu chciałbym podzielić się z Wami moją opinią na temat
wokalisty tego dość ciekawego muzycznego eksperymentu. Otóż pan Viggo
dysponuje bardzo ciekawym głosem i co najważniejsze wie jak go
wykorzystać. Potrafi zaśpiewać w rejonach heavy metalowych wokalistów,
gdzie wysokie c jest atutem, ale z drugiej strony ocierać się o
Jamiroquaia czy znów o metalową manierę zbliżoną do Johna Olivy. Wielkie
brawa – wokalizy to prawdziwy atut tego krążka.
„Narcotica” to płyta godna polecenia. Może i nie zachwyciła mnie na
tyle, aby pod koniec roku znaleźć się w czołówce mojego rankingu płyt
2008 roku, ale uważam, że to solidna dawka dobrych dźwięków, które
powinny przypaść do gustu zwolennikom muzycznych eksperymentów.
8/10
Piotr Michalski