INTROITUS – 2011 – Elements

Introitus - Elements

01 The hand that feeds you (14:18)
02 Earth (1:22)
03 Like always (8.22)
04 Wind (2.02)
05 Restless (5:36)
06 Fire (1:36)
07 Dreamscape (11:48)
08 Water (1:58)
09 Soulprint (17:02)

Rok wydania: 2011
Wydawca: Progress Records
http://www.myspace.com/introitus


Szwedzki Introitus to iście rodzinne przedsięwzięcie. W siedmioosobowym składzie, aż czterech członków nosi nazwisko Bender. Są to kolejno Mats Bender (odpowiedzialny za instrumenty klawiszowe), jego małżonka Anna Jobs Bender (wokal) oraz dzieci Johanna Bender (perkusja, klawisze oraz wokale) i Mattias Bender (perkusja, wokale). Całości dopełniają gitarzyści Henrik Bjorlind oraz Par Helje i basista Dennis Lindquvist. W książeczce pojawia się jeszcze ósme (!) nazwisko, a to za sprawą Stefana Ekdahla, który gra tu na wiolonczeli.

Po tym krótkim przedstawieniu słów kilka o okładce. „Elements” potrafi zwrócić uwagę wzrokowca. Centralnie umieszczona postać, z okiem zamiast głowy, do tego z brzuchem i klatką piersiową w płomieniach, a całość w czarno białej konwencji – ciekawie zrobione.

…a co z muzyką?? Jest o czym pisać! Panie i Panowie Progress Records wydała właśnie jeden z najlepszych albumów w swym katalogu. Można powiedzieć, że trwa dobra passa tego szwedzkiego wydawcy bo już niedawno przeze mnie recenzowany Magic Pie wybijał się ponad dotychczasowe wydawnictwa.

„Elements” to ponad sześćdziesiąt minut dość podniosłej ale gdy trzeba to i zwiewnej, melodyjnej muzyki utrzymanej w konwencji klasycznego prog rocka . Na myśl mogą przychodzić dokonania zespołów pokroju Kaipa (zwłaszcza w nieco bardziej folkowych fragmentach – „ Soulprint”) czy Kayak z ich przebojowością ( „Like always”). Kłania się również szkoła szwedzka z jej zagmatwanymi strukturami i zakręconymi klawiszowo gitarowymi solówkami („Restless”). Niezwykłymi atutami płyty są trzy czynniki. Pierwszy to partie instrumentów klawiszowych. Mats Bender to najwyższa liga. Potrafi zagrać tak, że ciężko się odnaleźć w natłoku dźwięków a po chwili serwuje słuchaczowi przebojowy motyw, który potem jeszcze długo kołacze się po głowie. Numer dwa to gitarzyści, którzy z gracją mistrzów nastrojowych solówek prezentują swoje partie a element trzeci to wokalistka. Anna Jobs Bender to jedna z takich pań za mikrofonem, których słucha się wybornie. Jej głos nie nachalny ale i nie przesadnie delikatny idealnie wpasowuje się w nastrój płyty – nieco kosmiczny, nieco baśniowy, podszyty odrobiną folku i melancholii…

Ciekawie zrealizowanym pomysłem są króciutkie interludia: „Earth”, „Wind”, „Fire” oraz „Earth”. Stanowią one chwile odpoczynku od potężnej dawki dźwięków jaką serwuje zespół w utworach, których czas oscyluje od ośmiu do ponad siedemnastu minut.

„Elements” to płyta, której trzeba posłuchać. To potężna dawka niezwykle dobrej muzyki…

9/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz