INTERNAL QUIET – 2016 – When The Rain Comes Down

INTERNAL QUIET - When The Rain Comes Down

1.When The Rain Comes…
2.Chase Your Dreams
3.Energy
4.So Cold
5.Going Good
6.Rain
7.Last Breath
8.Reaching The Stars
9.Time To Fight (bonus track)

Rok wydania: 2016
Wydawca: Internal Quiet
http://internalquiet.com/


To, że o grupie INTERNAL QUIET, zaczęto mówić tuż przed premierą debiutanckiego krążka, jest niewątpliwie zasługą uczestnictwa w jubileuszowej trasie TURBO. Jestem przekonany, ze wielu ludzi zapuściło wici w sieć po zobaczeniu loga młodej kapeli na plakatach „Back to the Past Tour”. Nie inaczej było z niżej podpisanym. Nie powinno więc dziwić że dla wielu będzie to zespół traktowany jako kolejny band Macieja Wróblewskiego (ex Titanium i Wolf Spider). Ale prześledzenie bio szybko uświadamia, że jest on najnowszym nabytkiem formacji, która muzykuje już kilka ładnych lat.

Do rzeczy jednak. Album „When the rain comes down” towarzyszy mi już od paru dni – i to zarówno w odtwarzaczu domowym, jak i przenośnych. Mam więc kilka uwag, dotyczących różnych okoliczności obcowania z tym materiałem. Otóż pierwsza z nich jest taka, że uważać trzeba na zastosowane sample podczas jazdy samochodem. Oprócz odgłosów burzy (deszczu), pojawiają się bowiem syreny pojazdów uprzywilejowanych, oraz dźwięki kraksy. Drugie spostrzeżenie jest takie, ze materiał sporo traci odtwarzany na gorszym sprzęcie… Być może specyfika miksu sprawia, że na niezłych słuchawkach czy też dobrych głośnikach wyłapiemy wiele więcej przestrzeni.

Pierwsze co robi piorunujące wrażenie, to oprawa albumu. Okładka i booklet stworzony przez Xaay’a to prawdziwa klasa. Dodatkowy slipcase sprawia, że mamy przeświadczenie dbałości o formę… a to cieszy zwłaszcza w przypadku wydania własnym sumptem. Zespół pochwalę przy tej okazji za logo, które jest idealnym materiałem do zastosowania na gadżetach… rozpoznawalność – to ważne na tym etapie kariery.
Debiut Internal Quiet powinien spodobać się nie tylko fanom heavy metalowego łojenia. Sporo uwagi położono przecież na tło. Wspomniałem o samplach, ale całkiem zgrabnie podłożone są tu klawiszowe ściany. Klimatu dodają płaczące solówki w utworach wolniejszych. Podobać może się też riffowanie, aczkolwiek kilka razy odniosłem wrażenie, że dany motyw zagrany jest o kilka taktów za długo. Może kwestia skondensowania pewnych patentów wyszłaby temu całkiem udanemu materiałowi jeszcze bardziej na dobre. Powiem szczerze, że zespół porywa mnie w kilku fragmentach, kiedy rusza z kopyta, ale przyznam że ich domeną są raczej średnie tempa i to element który pozostawił nieco niedosytu.
Umiar natomiast to coś co pochwalę w konstruowaniu debiutanckiego krążka. Płyta trwa poniżej trzech kwadransów, a to z kolei plus za strategię, bo przecież lepiej pozostawić nutkę niedosytu, niż znużyć słuchacza.

Niby mam kilka uwag produkcyjno – aranżacyjnych, gdzieś tam bym coś zmienił, skrócił to tu, to tam, i chyba ujął jednak trochę smaczków. Materiał ten na pewno jednak zakorzenił logo Internal Quiet w mojej świadomości – i nie omieszkam wybrać się na koncert podczas nadchodzącej trasy. Jestem przekonany, że „na żywca” ten materiał wykrzesa sporo ognia pod sceną!

8/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz