INSIDE AGAIN – 2010 – End Of The Beginning

Inside Again - End Of The Beginning

1. Will You Come 7:07
2. Untouchables 4:46
3. Under Control 4:56
4. Good Believer 4:38
5. One Second 5:56
6. Runaway 5:06
7. Isolation 5:31
8. Chaos 6:06
9. Last Exit 2:04

Rok wydania: 2010
Wydawca: Lynx Music
http://www.myspace.com/insideagain


Na początek kilka słów o samym Inside Again. Formacja powstała całkiem niedawno, bo w 2009 roku z inicjatywy muzyków związanych ze sceną niezależną (IŁ-62, Delate, Amuse Me, Experience). W tym też roku w Studiu Serakos powstał materiał na debiutancki album zespołu, który otrzymał nieco przewrotny tytuł „End Of The Beginning” i za sprawą Lynx Music w roku 2010 ujrzał światło dzienne.

Krakowski wydawca, który do tej pory kojarzył się głównie z pełnymi wysublimowanych dźwięków i dopieszczonych produkcji albumami: Millenium, Moonrise, Grendel czy Galla, tym razem wypuścił na rynek krążek nieco inny od swego głównego nurtu wydawniczego. Trafny to krok gdyż muzyka, którą prezentuje Inside Again na swoim debiutanckim wydawnictwie jest ze wszech miar udana. Nie usłyszymy tu „płaczących” gitarowych solówek czy klawiszowych pasaży, nic z tych rzeczy. W dźwiękach, które prezentuje zespół dużo jest brudu, przesterowanych gitar a co najciekawsze wielu elektronicznych motywów, które niezwykle wzbogacają muzykę. Posłuchajcie pulsującego „Good Believer” (z niemal transową rytmiką i szalejącym w tle klawiszowym motywem) czy nieco podniosłego i „syntetycznego” „Runway” a zrozumiecie o co tu chodzi. „End Of The Beginning” to taka płyta, która z każdym kolejnym przesłuchaniem podoba się coraz bardziej. Ba, po pierwszym przesłuchaniu czułem się do niej wręcz zniechęcony, ale podświadomie czułem, że muszę ją posłuchać jeszcze raz, i jeszcze raz i…. i w końcu zaskoczyło. Każdy kolejny odsłuch odkrywał kolejne pokłady potencjału, który drzemie w tym materiale. Pochwalić należy też produkcję, krążek ma i przestrzeń i odpowiednią selektywność, słucha się tego wybornie. Chwilami pobrzmiewa Depeche Mode gdzie indziej tak lubiany w wszelakiej maści porównaniach Porcupine Tree (potraktujmy tu jednak jeżozwierzowy zespół jako symbol pewnego nurtu w muzyce progresywnej), w „Chaos” słyszę dla odmiany Moonspell z okresu swoich dźwiękowych eksperymentów przypadających na okres płyt „Sin/Pecado”, „Butterfly FX” (nawet głos wokalisty może się kojarzyć nieco z Fernando Ribeiro).

Inside Again ma wszelkie atuty ku temu by bardzo mocno zaznaczyć swoją obecność na szeroko pojętej scenie rockowej. Wyśmienity wokalista, niebanalne pomysły na muzykę i swego rodzaju przebojowość – czegóż chcieć więcej… ano chyba tylko szczęścia. Nieraz to ono decyduje o losach zespołu i za kilka lat równie dobrze Inside Again może być na szczycie jak i już nie istnieć… Jestem dobrej myśli i już czekam na płytę numer dwa – pierwszy krok był zdecydowany i godny podziwu.

8/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz