1. Intro (1:30)
2. Land of Hope (3:22)
3. Wild Flower (11:42)
4. Mister Mayor (7:37)
5. Old Wreck (5:15)
6. Slippery Case – Part I (8:23)
7. Slippery Case – Part II (5:53)
8. Jack (4:10)
9. On a Ride (2:14)
10. Land of Reason (4:29)
Rok wydania: 2012
Wydawca: –
http://www.innerspace-band.com/
Nie wiem od czego mam zacząć streszczając ten album? Może zacznę tak:
pewnie większości z nas brakuje nowej płyty Pink Floyd. Albumu, który
pewnie już nigdy się nie ukaże gdyż panowie oficjalnie wypowiedzieli
się, że im nie zależy… trudno. Mimo tego będąc fanem Floydów
podsłuchiwałem tu i tam zespołów które czerpały z Różowego goździka
wchłaniając do swojej muzyki ich klimat, czy tez grając ich utwory live
(The Australian Pink Floyd Show) ale ok wracam do konkretów.
To co odkryłem przeszło moje oczekiwania, znalazłem kapelę, która mnie i
mam nadzieje nie tylko mnie rozpierdzie…iła! Wiele zespołów np.
Mystery „pinkfloyduje” (hehe to takie moje określenie), ale panowie z
Innerspace zniszczyli wszystko w co nie wierzyłem! Nagrali płytę tak
bardzo różową, że sami Floydzi mięli by z tym problem. No może
przesadziłem trochę z tym „problemem”, ale uwierzcie mi ten LP rozwala
moje „różowe” serduszko.
Płyta jest tak cudowna, klimatyczna, tak bardzo goździkowa! A jednak nie
ma tu żadnego plagiatu. Wiadomo, porównania będą, ale nie u takich
kapel też robiło się porównania. Tu są jak najbardziej na miejscu i
chociaż niby jest to album a’la Pink Floyd to jest to Innerspace który
ma swoją dusze, swoją własną tożsamość.
Uważam,że gdyby w składzie tego bandu znaleźli się Gillmoure, Waters czy
Mason to pialibyśmy z zachwytu, że Floydzi wydali arcydzieło na miarę
„A momentary laps…”, czy „Dzwonów”, a tak pewnie niewielu z Nas/Was
zna ten zespół. Kochani z całym moim różowym sercem polecam wam „The
Village”, nie zawiedziecie się!
Janusz L.