INIRA – 2018 – Grey Painted Garden

INIRA - Grey Painted Garden

01. Gray Painted Garden
02. Discarded
03. This Is War
04. Sorrow Makes for Sincerity
05. Venezia
06. Zero
07. The Falling Man
08. The Path
09. Universal Sentence of Death
10. Oculus Ex Inferi
11. Home

Rok wydania: 2018
Wydawca: Metal Scrap Records
profil Facebook


Prawdopodobnie niejednokrotnie pisałem, że lubię muzyczne niespodzianki, kapele (dotąd mi nieznane), które potrafią wzbudzić moją ciekawość, zatrzymując mnie przy sobie na dłużej. Tak sytuacja miała miejsce przy okazji poznawania najnowszego wydawnictwa formacji INIRA.

Zespół pochodzi ze słonecznej Italii, a jego początki sięgają 2005 roku. Następca „Revolution Has Begun” (2010), „Grey Painted Garden” jest ich drugim długograjem. Ciekawostką (dla niektórych) może być fakt, że w szeregach tejże grupy udzielają się: były gitarzysta RAINTIME, Daniele Bressa (zagrał na „Psychromatic”) oraz perkusista Gabriele Boz, który koncertowo wspierał ELVENKING. Jednak jeżeli chodzi o stylistykę – INIRA prezentuje odmienne oblicze (aniżeli dwie wspomniane grupy). Co prawda można doszukać się pewnych podobieństw, ale tylko i wyłączenie wobec RAINTIME. W moim odczuciu, Włosi tworzą nowoczesne dźwięki będące wypadkową nowszych dokonań IN FLAMES oraz mocniejszego oblicza LINKIN PARK tyle, że w djentowym wydaniu, o czym świadczy charakterystyczna (dla tego gatunku) praca gitar i sekcji rytmicznej. Również produkcja (w pełni profesjonalna) jest charakterystyczna dla tego typu dźwięków, co oczywiście nie jest zarzutem z mojej strony. Trzeba też dodać, że wypracowane brzmienie, oprócz mięsistej nowoczesności, charakteryzuje się selektywnością.

Na płycie z pewnością nie brakuje mocniejszych, bardziej drapieżnych utworów – wśród nich można wyszczególnić atmosferycznie dociążony „Discarded” z chwytliwym refrenem, niełatwy do poskromienia „Sorrow Makes for Sincerity” czy też krzykliwy „Venezia”. Tam panowie pokazują ewidentnie agresywne usposobienie nie odżegnując się przy tym od rytmicznych łamigłówek. Mimo to, od czasu do czasu, pojawiają się bardziej nastrojowe momenty, o czym najlepiej świadczą „The Path” z emocjonalnym refrenem oraz zwieńczający całość, klimatycznie zmienny „Home”. Ważną rolę dogrywają atmosferyczne tła, które w sposób nienachalny, lecz istotny zapychają wszelkie wolne przestrzenie. Zespół romansuje także z elektroniką, ale nie robi tego w sposób ostentacyjny. Pod tym względem zespół cechuje umiar i wyczucie. Dlatego proporcje pomiędzy metalowym instrumentarium, a syntetycznymi elementami zostały zachowane na optymalnym poziomie.
INIRA nie umniejsza również znaczenia melodii – daje się to wyczuć praktycznie przy okazji każdego kawałka (szczególnie refrenów) i już otwierający „Gray Painted Garden” (można go traktować jako reprezentatywny) doskonale to potwierdza. Z tego tytułu utwory mają solidne punkty zaczepienia, stają się bardziej zapamiętywalne. Sprzyja temu również dualność wokalna, która w istotny sposób zwiększa ogólną różnorodność wydawnictwa. Chodzi mianowicie o fakt, że wokalista oprócz licznych wrzasków, kiedy sytuacja tego wymaga – potrafi także czysto zaśpiewać i robi to dość często (nie tylko w refrenach). Ten aspekt stanowi istotną funkcję, bo dzięki temu materiał jest bardziej przyswajalny, a przy tym urozmaicony.

Jeżeli chodzi o kwestie wizualne – zespół zdecydowanie nawiązuje do tytułu płyty. Graficznie, wydawnictwo prezentuje się raczej ponuro i szaro, choć sam pomysł wydaje się całkiem ciekawy. Okładkowy pejzaż przyrodniczy jest mało wyraźny i prawdę mówić jakoś niespecjalnie zachęca do czegokolwiek. Znowu wnętrze bookletu daje wiele do życzenia (chodzi o kwestie graficzne); tu ewidentnie zabrakło pomysłu. Wiele osób z tego tytułu może omijać wydawnictwo szerokim łukiem. Jednak w tym przypadku, powiedzenie „nie osądzaj książki po okładce” jest jak najbardziej trafione, ponieważ prezentowane pomysły oraz ich jakość robią jak najlepsze wrażenie.

Podsumowując, jeżeli ktoś gustuje w nowoczesnych formach metalowego rzemiosła o djentowym zabarwieniu, to „Grey Painted Garden” może okazać się nie lada gratką. Prawdopodobnie wydawnictwo przejdzie bez większego echa, bo obecny rynek muzyczny jest nabrzmiały niczym sytuacja na Krymie. Tym niemniej jestem przekonany, że nowy wypiek INIRA zasługuje na uwagę. Osobiście jestem pod dużym wrażeniem tego wydawnictwa i z całą pewnością będę baczenie obserwował przyszłe losy Włochów!

8/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz