1. Indios Bravos,
2. No, No, No, No,
3. Here, Where I Am,
4. Dziuna Dub,
5. Drogi,
6. Treat Me Right,
7. It’s My Way,
8. M&M,
9. I know,
10. What Is It?
11. Chase The Devil,
12. Inny Punkt Widzenia,
13. Intro,
14. No, No, No, No (remixed by Ładziak).
Rok wydania: 2014 (wznowienie płyty z 1999r.)
Wydawca: Jimmy Jazz Records
http://www.indiosbravos.com/
Za pierwszym razem, kiedy zobaczyłem okładkę pomyślałem sobie, że jest
to zupełnie nowe nagranie zespołu. Z uwagi na to, że nawiązuje ona swoim
charakterem do czasu przeszłego, pojawiła się jednak wątpliwość, czy
nie jest to jakiś starszy materiał? Dopiero przeglądnięcie spisu utworów
(gdzie w oczy rzucają się „Drogi”) i włączenie krążka przywiało do
głowy fakt, że przecież „Part One” to była jedna z tych płyt, którą
(wstyd się przyznać) ściągało się kiedyś z sieci, kiedy w końcu udało
się podpiąć Internetu bez wydzwanianego modemem dostępu.
Aby można było dokładnie umiejscowić nagrania w historii, wraz z płytą
dostajemy dość dokładny opis losów jej powstawania z perspektywy jego
twórcy – Piotra Banacha (znanego z zespołu Hey). Z lektury zamieszczonej
we wkładce do płyty dowiadujemy się, że to właśnie Banach znalazł
Gutka, a nie odwrotnie, chociaż utarła się już dawno opinia, że to Gutek
jest praktycznie całym Indios Bravos (los większości wokalistów…). W
stereotypie tym Gutkowi pomógł fakt, że jest on osobą wyjątkowo
sympatyczną i nadzwyczaj… normalną. W Gutku kochały się prawie wszystkie
moje koleżanki z czasów szkoły średniej, a na pytanie co w nim takiego
jest odpowiadały – „jest taki… zwykły”.
„Part One” było pierwszą płytą zespołu, więc widać jak przez lata
zmieniał się ich charakter grania – moim zdaniem – zdecydowanie na
lepsze. Mamy tutaj jakby jeszcze inne Indios Bravos – całkowicie nagrane
bez żywych instrumentów, używające tylko dźwięków wygenerowanych
elektronicznie. Nie mam nic przeciwko dodawaniu elektroniki do muzyki,
tym bardziej, że takie dodatki w „polskim około – reggae” brzmią dosyć
dobrze, ale zdecydowanie wolę IB z kolejnych płyt, gdzie użyto już
głównie prawdziwych instrumentów. Porównując uważane przeze mnie za
najlepsze płyty zespołu „Mental Revolution” i „Peace!” do pierwszego
albumu to cieszę się, że zespół zmienił nieco kierunek. Tym bardziej, że
na „Part One” było stosunkowo mało tego miłego dla ucha –
zmodyfikowanego reggae. No cóż – podczas, gdy o wielu wykonawcach mówi
się, że na pierwszej płycie wypadli najlepiej, tak ja uważam, że Indios
Bravos na kolejnych wypadło o niebo lepiej.
Niemniej jednak mamy tutaj np. wspomniane już „Drogi”, które stały się
jednym z najbardziej rozpoznawalnym utworów kapeli, czy został tutaj
wypromowany „Chase The Devil” (znany raczej jako „Out of Space”)
pierwotnie wykonania Max Romeo. Ukazuje się także klimat w którym będzie
podążał zespół w utworze „I know”, gdzie słychać ten charakterystyczny
klawisz (który tutaj jest jedną ze ścieżek wygenerowanych
elektronicznie).
Wewnątrz okładki widzimy Gutka w przebraniu Indianina znanego z ich
koncertów. Jak powiedziano w jednym z wywiadów – mianem Indios Bravos
byli określani Indianie, którzy chcieli pozostać w pełni niezależni. Tak
samo kapela ceni swoją niezależność – pomimo tego, że jest jednym z
najpopularniejszych zespołów reggae w Polsce – nie zdecydowała się na
wydanie tego wznowienia poprzez żadną wielką wytwórnię, chociaż pewnie
nie mieliby z tym żadnego problemu. Postawili na w dalszym ciągu
niezależne Jimmy Jazz Records.
Na pewno wydanie tego wznowienia było dobrym pomysłem, chociażby
dlatego, że pierwotny nakład został już dawno wyczerpany. Po nowym
masteringu i wymianie okładki powstało wydawnictwo, którym można
uzupełnić swoją kolekcję o płytę, która nie była już łatwo dostępna.
Przed zakupem trzeba wziąć tylko pod uwagę fakt, że nie będzie to
jeszcze to samo – dojrzałe Indios Bravos, które (moim zdaniem) wypada na
koncertach jeszcze lepiej niż na płytach. „Part One” to ciekawa
propozycja dla fanów zespołu, którzy chcą przekonać się jak zaczynali
ich idole, czy wielbicieli elektroniki, ale dla tych, którzy lubią
obecne – bardziej reggae – owe Indios Bravos z lekkimi gitarowymi
akcentami – polecam nowsze płyty.
6/10
Rafał Dercz