1. Prologue
2. Part One
3. Part Two
4. Part Three
5. Part Four
Rok wydania: 2012
Wydawca: Ams
http://www.facebook.com/hostsonaten
Nie znam się na staroangielskiej literaturze od czego jednak jest
internet! Wystarczyła chwila aby (pobieżnie, ale jednak) nadrobić
zaległości. „The Rime of the Ancient Mariner” to absolutna klasyka
wyspiarskiej literatury a jej autor Samuel Taylor Coleridge jest
uznawany za pioniera romantyzmu w kraju otoczonym z każdej strony wodą.
Rodakom z kraju nad Wisłą, którzy nie gustują w brytyjskich romantykach,
„Rymy o sędziwym marynarzu” (pod takim tytułem to literackie dzieło
jest znane u nas) zapewne kojarzą się z utworem Iron Maiden z albumu
„Powerslave”. Brytyjska legenda heavy metalu opowiedziała tą historię w
rozbudowanym kilkunastominutowym utworze, który stał się klasykiem.
Dziś otrzymujemy cały album poświęcony opowieściom marynarza. Temat
podjął włoski zespół Hostsonaten a album zatytułowany… a jakże „The
Rime of the Ancient Mariner” to pierwsze z dwóch wydawnictw które
przełożą dzieło angielskiego poety na dźwięki muzyki. Na opatrzonym
podtytułem krążku „Chapter One” mamy do czynienia z pierwszymi czterema
częściami niezwykłej opowieści rodem z końcówki XVIIIw.
Koncept, którego opracowanie zajęło muzykom całe siedemnaście lat
(pierwsze prace rozpoczęto już w 1995r.!!) to instrumentalny „Prologue” i
ponumerowane kolejnymi liczbami porządkowymi niezwykle rozbudowane
kompozycje wokalno-instrumentalne. Album wypełnia muzyka, która rozkocha
w sobie każdego fana neoprogresywnych dźwięków. Bogactwo smaczków i
instrumentarium (o akustycznych gitar poprzez skrzypce po moogi i
hammondy) wzbudza szacunek, do tego w każdym z utworów pojawiają się
inni wokaliści nadając całości dodatkowych walorów (wszyscy są po prostu
dobrzy). Wiele tu nawiązań do tradycji progresywnego rocka lat 70-ych,
pięknych instrumentalnych pasaży czy wpadających w ucho wokaliz. Co
najważniejsze, a co często zdarza się w konceptach tworzonych na kanwie
literatury, słuchacz nie odnosi wrażenia, że płyta jest przegadana.
Owszem warstwa liryczna stanowi tu niezwykle istotną rolę, ale równowaga
pomiędzy głosem a instrumentami zachowana jest w idealnych proporcjach.
Do krążka podchodziłem z pewną rezerwą, jak zawsze gdy słyszę dany
zespół po raz pierwszy, jednak już po kilku pierwszych dźwiękach
wiedziałem, ze w me dłonie trafił album niezwykły! Przepiękna, czasem
przerażająca innym znów razem wzruszająca, historia malowana dźwiękami!
8,5/10
Piotr Michalski