1. Intro 01:22
2. The Medication Time 04:29
3. Thanxgiving 05:04
4. Katharsis 04:49
5. Gentle Impostors 04:43
6. Avoid the Counterfeit 03:36
7. Rising 04:18
8. Reaction 05:40
9. The Scar 04:31
10. World Remains Insane 04:18
11. Watchers of the Lie 04:42
12. Outro / Demonication 02:29
Rok wydania: 2012
Wydawca: Legacy Récords
http://www.horrorscope.net/
Horrorscope to zespół, który na rodzimej scenie metalowej niestrudzenie
działa od ponad dziesięciu lat. W tym czasie nagrał pięć albumów
studyjnych, a mimo to odnoszę nieodparte wrażenie, że brygada ze Śląska
nie uzyskała uznania, na jakie z pewnością zasługuje. Ich nazwa nie
powinna być obca każdemu szanującemu się sympatykowi metalu, jednak ten
band zasługuje na coś więcej, czego dowodem jest mocny „Delicioushell”
wydany dwa lata temu.
Płyta jest niczym skompensowana dawka energii, wyrażona na wiele
sposobów. Na wstępie naszą czujność usypia „gospelowe” intro, a już po
minucie „anielskich” klimatów na żer wychodzi rozwścieczona bestia –
maszyna. Od razu daje się wyczuć precyzję, wyczucie i odpowiednie,
dojrzałe podejście. Jest szybkość, moc, ale nie brakuje też urozmaiceń,
zwolnień i instrumentalnych motywów. Również w dalszej części
„Delicioushell” ciśnienie nie spada, a zespół wraz z kolejnymi
kompozycjami nie spoczywa na laurach.
Bywa różnie, co zapowiada miażdżący „Thanxgiving” z przyjemnie
zapętlonym motywem przewodnim. Jak można się spodziewać na płycie
przeważają thrashowe klimaty, co nie oznacza, że zespół nie próbuje
swoich sił w innych konwencjach. Znajdziemy (dla smaczku) szybkie death
metalowe zagrywki. Wówczas bębny dostają gwałtownego zrywu, czego
przykładem może być choćby „Katharsis”, którego refren zdobią czyste,
melodyjne wokale. Panowie pozwalają sobie także na łamigłówki rytmiczne
tzw. łamańce (Avoid the Counterfeit) – kawałek przypomina mi nieco
klimaty Believer. Można też natknąć się na bardziej melodyjne akcenty, a
mowa o wstępie oraz refrenie do „Reaction”, który w dalszej części
przywołuje na myśl dokonania rodzimego Frontside.
Horrorscope różnicuje atmosferę, przez co płyta nie jest monotonna – nie
ma mowy o bezsensownej łupance na jedno kopyto. Jest intensywnie, a
przy tym dzieje się naprawdę sporo. To z początku może tworzyć pewną
barierę i trudność w przyswajaniu, jednak z każdym kolejnym odsłuchem
robi się coraz lepiej. Czas poświęcony „Delicioushell” z pewnością nie
pójdzie na marne. Posłuchacie, zobaczycie…
Piąty album Horrorscope kąsa niczym rozwścieczony zwierz. Jest moc,
technika i potężna siła rażenia, o jakiej wielu tylko może pomarzyć.
„Delicioushell” to rzecz zrealizowana na wysokim poziomie, mogąca z
powodzeniem konkurować z zachodnimi produkcjami. Kto do tej pory nie
poznał zespołu, ani tego materiału, niechaj szybko zacznie to nadrabiać,
bo warto – szczególnie, gdy ktoś uwielbia rasowe thrashowe klimaty!
8/10
Marcin Magiera