01. Succubus
02. Little Devil Ride
03. Ave Satani
04. Voodoo Girl
05. Hellbound
06. Intermission
07. 7ven
08. Dead Inside
09. Grub Girl
10. Sin Eater
11. Lady Death
12. Spider Baby
13. Haunted Hill
Rok wydania: 2013
Wydawca: Logic(il)logic Records
http://www.hexweb.se/
Zostaliśmy przyzwyczajeni do faktu, że muzyczny rynek nieustannie
zasilają coraz to nowi twórcy, próbujący swoich sił na wielu frontach.
Jedną z takich grup jest debiutująca formacja ze Szwecji. Działa pod
nazwą Hex, a w maju bieżącego roku wydała swój pierwszy album sygnowany
tym samym tytułem.
Hex to zespół garściami czerpiący z dorobku takich grup jak choćby: Rob
Zombie, Lordi, Ministry, choć można w ich twórczości znaleźć również
skromne naleciałości Deep Purple (momentami pojawiają się hammondowe
brzmienia) czy też Alice Coopera. Poza tym Szwedzi tak jak i niektórzy z
wymienionych powyżej, upodobali sobie atmosferę horroru, co już na
wstępie zwiastuje dość koszmarna okładka oraz tytuły kompozycji. Dodać
można, że ekipa ze Skandynawii posila się klimatem Voodoo, więc zawsze
to coś innego (chociaż wcześniej podobną tematyką raczył nas sam np.
King Diamond). No cóż, w obecnych czasach ciężko zaproponować coś
odkrywczego, oryginalnego i tego najlepszym dowodem jest właśnie Hex.
Panowie nie pokazują nic nowego i chyba w cale tego nie ukrywają. Za to
zebrane inspiracje/wpływy potrafią umiejętnie wykorzystać tworząc
całkiem niezłe utwory.
Wszystko kręci się wokół refrenów, czyli kulminacyjnych i
najważniejszych elementów poszczególnych kompozycji. Tutaj melodia goni
melodię (oczywiście do Enej im jeszcze daleko ;). Najlepiej
odzwierciedlają to przebojowe „Ave Satani”, czy też równie chwytliwy
„Little Devil Ride”.
Jak już wspomniałem, pojawiają się purplowe naleciałości. Usłyszeć je
można przy okazji „7even” czy też „Lady Death”. Takie połączenie klasyki
z nowoczesnością brzmi całkiem nieźle. Pojawiają się także dziwne
wstawki, jak chociażby kościelno – organowy wstęp do „Intermission”,
którego zadumę przerywają pokwikiwania trzody chlewnej (tylko co na to
powie ciemiężyciel szatańskiej braci, Pan R.N. – strach się bać).
„Hex” to płyta posiadająca bardzo dobre brzmienie, a jej produkcja
została zrealizowana na wysokim poziomie – pod tym względem nie ma
powodów do narzekań. Nieco gorzej jest ze zróżnicowaniem. Pod tym
względem wydawnictwo wypada dość blado, a przy tym tak spójnie, że pod
koniec słuchacz może poczuć znużenie. Przypieczętowaniem powyżej tezy
jest nijaki, dłużący się „Haunted Hill” – słabe zwieńczenie ot co!
No cóż, nowy szwedzki produkt z pewnością ma szanse zaistnieć na
rockowej scenie, ale o rewolucji i wielkim entuzjazmie mowy raczej nie
ma. Chociaż patrząc w kategorii debiutu, to zespół wykonał kawał dobrej
roboty. Jednak w obecnych czasach to nie wystarcza. Trzeba się jakoś
wyróżnić, a tego w tym przypadku zabrakło. Tak czy inaczej, „Hex” słucha
się całkiem dobrze i jeżeli ktoś szuka płyty na mroczne imprezy to
właśnie znalazł idealnego pretendenta – na halloweenowy wieczór jak
znalazł.
6,5/10
Marcin Magiera