1. Preludium 01:35
2. Rain of Fire 02:55
3. Equilibrium 05:05
4. Putrescent Society 04:03
5. Tribe 04:08
6. Lashing And Contempt 04:25
7. Ore Veritatis 04:44
8. Postludium 01:44
Rok wydania: 2012
Wydawca: Psycho Records
http://www.heretique.pl/
W naszym kraju – jak wiadomo – funkcjonuje pokaźne zaplecze metalowych
twórców, ze szczególnym naciskiem na zespoły tworzące ekstremalne formy,
jak black i death metal. W tej materii Polska ma powody do chluby,
czego najlepszym dowodem są Vader, Behemoth, Hate. W ślad za nimi
ruszają kolejni ambasadorzy ciemnej strony mocy. I tak, obok starszej
gwardii pojawiają się coraz to nowe (młodsze) ekipy, które mają coś
ciekawego do zaprezentowania. Jedną z takich formacji jest niewątpliwie
gliwicki Heretique.
W 2009 roku diabelska horda ze Śląska zaznaczyła swą obecność całkiem
udanym demo „Primal Blasphemy”. Teraz panowie powracają z pełnym albumem
studyjnym, a mowa o „Ore Veritatis”, na którego zawartość składa się
osiem kompozycji. Mimo krótkiego czasu trwania (niecałe 30 minut) zespół
zdołał umiejętnie przekazać swoje przesłanie. Album „przyozdobiono”
turpistyczną okładką, której stylistyka w połączeniu z wymownym logo
zespołu, zdradza fascynacje diabelskimi klimatami i przynależnością do
mocniejszych rejonów muzycznych. Tak, tak Heretique potrafi dołożyć do
pieca i kto oczekuje przyjaznej nuty, ten na wstępie może sobie odpuścić
„Ore Veritatis”.
Wydawnictwo inicjuje horrorowo – atmosferyczne intro, któremu
towarzyszą m.in. bicia dzwonów, wycie wilków i inne mrożące krew w
żyłach „atrakcje”. „Preludium” sukcesywnie nabiera na sile, by po chwili
przerodzić się w „Pain Of Fire”. Kawałek zaczyna się niczym jeden z
numerów Behemoth, ale po chwili owo wrażenie ulatuje. Zespół nie
wykazuje zbytniego pośpiechu, choć są momenty, że obroty zostają
podkręcane. Ogólnie jest ciężko i gitarowo. Dobre wrażenie budzą wokale –
głęboki growling „Strzygi” robi wrażenie, dodatkowo zarysowując
piekielną aurę. Odmienny klimat pojawia się przy okazji kolejnego
(najdłuższego) „Equilibrium”. Jest to jedyny utwór z polskim tekstem.
Lekką konsternację wywołuje spokojny, słodki wstęp, po którym po chwili
nie ma ani śladu. Konwencja utworu może budzić skojarzenia wobec
„Lucifer” Behemoth’a czy starszych dokonań Tiamat (szczególnie podczas
przyspieszenia). Słuchając kolejnych; energetycznego „Putrescent
Society” oraz równie żywiołowego “Lashing And Contempt”, nasuwa się
skojarzenie, że Heretique to swego rodzaju nieoszlifowany kamień,
którego krawędzie potrafią głęboko skaleczyć, a toporna masa momentami
wręcz przytłacza.
Od czasu do czasu pojawiają się czyste zaśpiewy (śladowe ilości),
klimatyczne zwolnienia, nastrojowe wstawki i zdobniki (Ore Veritatis),
czy melodyjne solówki gitarowe, a za moment ostra death metalowa wrzawa.
Nim się człowiek nie obejrzy, z głośników wydobywa się wieńczący całość
„Postludium”, i tak dochodzimy do końca – trochę za szybko. Płyta
mogłaby trwać nieco dłużej, bo w tym przypadku pozostaje pewien
niedosyt. No cóż, nie pozostaje nic innego jak ponowne wciśnięcie „play”
i kolejny odsłuch…
Heretique nie powala oryginalnością czy nowatorstwem. Również nie
świeci wirtuozerią oraz skłonnościami do zawiłych aranżacji. W zamian za
to proponuje drapieżne, surowe dźwięki posiadające specyficzną, chłodną
atmosferę. To materiał skierowany przede wszystkim dla miłośników
metalowej agresji. „Ore Veritatis” doskonale łączy w sobie elementy
death/black i thrash metalu. Do tego dochodzi wyczuwalna, szatańska
otoczka w stylu Venom czy Mercyful Fate. Zespół potrafi zaintrygować i
przyciągnąć. Sprzyja temu swoista naturalność gliwickich heretyków. Czas
poświęcony temu wydawnictwu nie będzie stracony!
7/10
Marcin Magiera