1. Pink Bubbles Go Ape
2. Kids Of The Century
3. Back On The Streets
4. Number One
5. Heavy Metal Hamsters
6. Goin’ Home
7. Someone’s Crying
8. Mankind
9. I’m Doin Fine Crazy Man
10. The Chance
11. Your Turn
Rok wydania: 1991
Wydawca: EMI
http://www.helloween.org
Takiego obrotu sprawy chyba nikt się nie spodziewał. Po wydaniu dwóch
„Keeperów”, grupa była na topie. Co skłoniło ich do nagrania aż takich
eksperymentów?
Inaczej do albumu podchodzimy po latach, inaczej postrzegało się go w
momencie kiedy został wydany. Można było albo odwrócić się od zespołu,
albo zaakceptować zmiany i poczekać w jakim kierunku sprawy się rozwiną.
Ja byłem w tej drugiej grupie.
Kiedy rozbieram album na czynniki pierwsze, wyłapuję w nim fragmenty
które do dziś grupa stosuje w swoich najbardziej powerowych albumach.
Jednakże więcej tu klimatów, które rozwinęły się na produkcji kolejnej, a
nawet na pierwszym solowym albumie Michaela Kiske.
Inna produkcja była jednym z elementów, które wpływają na postrzeganie
całości. Ale same utwory są poskładane kompletnie inaczej. Ściany
klawiszy dają sporo przestrzeni, a sama melodyka także nasycona jest
innym podejściem. Parę razy pojawia się nieco miejsca dla basisty, który
poklangował sobie tu i ówdzie.
Żartobliwe podejście zasygnalizowane juz poprzednio przy okazji „Dr
Stein” czy „Rise and fall”, tutaj dopiero znalazło ujście. Faktem jest
natomiast, że mimo tego, że album zawiera parę koszmarków, czy
ewidentnie nowych rozwiązań (dysonanse, bardziej rozbudowane chóry),
pojawiają się na niej utwory, których słucha się chętnie do dziś
(„Number one”, „The chance”, „Your turn”), które fani do dziś wymieniają
jako swoje ulubione utwory zespołu.
I możemy dopatrywać się przyczyn zmian w zmęczeniu materiału, w odejściu
Hansena, problemami w wytwórnią Noise, które omal nie spowodowały
rozpadu zespołu, czy tez w artystycznych poszukiwaniach. Helloween wydal
płytę, która obecnie bez kozery nazwalibyśmy progresywną. Płytę
eksperymentalną, która właściwie była początkiem pewnej ścieżki, która
nie została zaniechana po tym albumie.
Powiedzmy sobie szczerze w tamtych czasach, biorąc pod uwagę status zespołu i specyfikę rynku, grupa mogła sobie na to pozwolić.
Piotr Spyra