HELLHAIM – 2017 – Slaves of Apocalypse

HELLHAIM - 2017 - Slaves of Apocalypse

1. The Vortex Trials
2. Decimator
3. Slaves of Apocalypse
4. Lawless
5. Blackjack
6. Golgotha
7. Anneliese ( The Exorcist )
8. Eclipse
9. Ghosts of Salem

Rok wydania: 2017
Wydawca: Hellhaim
http://hellhaim.pl


Historia HELLHAIM sięga aż lat osiemdziesiątych! Na stronie zespołu czytamy, że w zamierzchłym roku 1984 panowie Piotr „Schenker” Konicki i Albert „Al” Żółtowski spotkali się na próbie grupy X-Ray. Jak to przy okazji młodych, zapalonych muzyków bywa – zespół miał odmienić oblicze polskiej sceny i…. oczywiście tego nie dokonał. Zmienili nazwę na Alioth i próbowali dalej. Niestety i tym razem sukces nie był im pisany (choć panowie zaliczył koncert w Jarocinie) grupa się rozpadała a na powstanie HELLHAIM przyszło poczekać długie 20-lat!

„Slaves of Apocalypse” to pierwsze pełnowymiarowe wydawnictwo formacji. W zapowiedziach mogliśmy przeczytać , że„jako punkt wyjścia muzycy przyjęli klasyczny heavy metal zakorzeniony w latach 80’, poszerzając jednak jego ramy i dodając do mieszanki elementy innych metalowych gatunków, takich jak thrash, death czy avant-garde”. Jak więc ma się ten opis do rzeczywistości?

„Slaves of Apocalypse” to dość zróżnicowany album – znajdą tu coś dla siebie zarówno fani falsetów Kinga Diamonda ale i growli jak i porządnego thrashowego ryku w stylu Testament. Płytę otwiera podniosłe klawiszowe intro, którego nie powstydziłyby się zespoły black metalowe z lat 90-ych, a już kolejny „Decimator” atakuje słuchacza kanonadą dźwięków. Utwory są dość melodyjne i mogą zapaść w pamięci kojarząc się nieco z dokonaniami nieco zapomnianej formacji Lost Horizon. Jest tu heavy, jest power metal, jest w końcu i thrash oraz, czym mnie panowie mile zaskoczyli, iście symfoniczno/metaloperowy rozmach [Anneliese (The Exorcist )]. Żeby tego było mało „Golgotha” spokojnie mogłaby znaleźć się na soundtracku do “Pasji” Mela Gibsona. Dzieje się tu wiele i płyty słucha się z przyjemnością, choć ten rozrzut stylistyczny mógłby być nieco mniejszy…. Ale czego oczekiwać, skoro debiutancka płytę nagrywa się po ponad 30-u latach to ilością pomysłów zapewne wypełniono by trzy a może i czteropłytowe wydawnictwo!

Całości dopełnia ciekawa, mroczna okładka – a wiadomo (i to od lat), ze większość ludzkości „kupuje” oczami… Powiem krótko – warto posłuchać, warto dać im szansę – oby więcej takich kapel…

7/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz