HATEBREED – 2013 – The Divinity Of Purpose

HATEBREED - 2013 - The Divinity Of Purpose

1. Put It To The Torch
2. Honor Never Dies
3. Own Your World
4. The Language
5. Before The Fight Ends You
6. Indivisible
7. Dead Man Breathing
8. The Divinity Of Purpose
9. Nothing Scares Me
10. Bitter Truth
11. Boundless (Time To Murder It)
12. Idolized And Vilified

Rok wydania: 2013
Wydawca: Nuclear Blast
http://hatebreed.com/


„Czasy się zmieniają, ale pan zawsze jest w komisjach” – jak powiedział Linda do Zapasiewicza podczas przesłuchania przed komisją weryfikacyjną w kultowych „Psach” Pasikowskiego. – Czasy się zmieniają, ale Hatebreed zawsze taki sam… – mógłby rzec Jamey Jasta do recenzenta ich płyt. To znaczy na poprzednim albumie Amerykanom zdarzył się wyjątkowo chwytliwy i melodyjny kawałek „Every Lasting Scar”, lecz „The Divinity of Purpose” brzmi tak, jakby Mr Jasta i jego kompani chcieli odpokutować w oczach fanów tamten „grzech”.

Wprawdzie debiutancki – wydany jeszcze w dekadzie lat dziewięćdziesiątych – krążek można zaliczyć do nurtu klasycznego hardcore’a, ale na drugim albumie „Perseverance” Hatebreed zdefiniował swój styl i trzyma się go do dziś. Ów styl to mieszanka hc i thrash metalu. Celowo nie używam terminu „metalcore”, gdyż zdewaluowały go zastępy kapel specjalizujących się w łączeniu czadu z boysbandowymi refrenami (albo też boysbandowymch zwrotek z „groźnymi” refrenami), a Hatebreed to jednak zdecydowanie inna kategoria.

„The Divinity of Purpose” jest dosyć długi (oczywiście jak na standardy obowiązujące w hc) i przebrnięcie przez niego za jednym podejściem to dla słuchacza nie lada wyzwanie. Ze względu na intensywność, potężną dawkę brutalności i wściekły wokal Jasty rzecz jasna, a nie kiepski poziom artystyczny…

Co „rzuca mnie się na uszy?” (że zacytuję kolejny polski klasyk) po pierwszych przesłuchaniach najnowszej produkcji Hatebreed? Przede wszystkim klasycznie punkowy, ultraszybki „Indivisible” (będzie chyba koncertowy killer), dalej – kawałek tytułowy z wyeksponowanym basem (trwa 3 minuty i 39 sekund, jak na normy gatunku to niemal suita;), „Nothing Scars Me” z mocarnym refrenem oraz „Boundless” (Time To Murder It) – gdzie mamy krótkie wprawdzie, ale melodyjne wstawki.

Co tu więcej pisać…? Po prostu kolejna płyta Hatebreed. Kto ich lubi – nie będzie zawiedziony. Fanom „Krainy Łagodności” polecam zdecydowanie inny repertuar…

7/10

Robert Dłucik

Dodaj komentarz