1 Born Free
2 Enemies Of Fun
(featuring Ralf Scheepers & Piet Sielck)
3 Contract Sun
(featuring Dee Snider & Steve McT as The Manger)
4 Making Headlines
(featuring Tobias Sammet)
5 Stranger In Time
(featuring Michael Kiske, Frank Beck, Tobias Sammet & Roland Grapow – guitar solo)
6 Fire And Ice
(featuring Clementine Delauney, Marcus Bischoff, Richard Sjunnesson & Michael Weikath – guitar solo)
7 Left Behind
(featuring Alexander Dietz & Clementine Delauney)
8 All Or Nothing
(featuring Clémentine Delauney)
9 Burning Bridges
(featuring Eike Freese)
10 Follow The Sun
(featuring Hansi Kirsch & Tim Hansen – guitar solo)
Rok wydania: 2016
Wydawca: Ear Music
https://www.facebook.com/kaihansenofficial/
Kto by pomyślał, że Kai Hansen potrzebuje projektu by dać upust swoim zachciankom. W Gamma Ray wydawałoby się, że dzierży władzę absolutną. Co dziwne, po latach frontmenowania, zatrudnił sobie wokalistę… by w wydawnictwie sygnowanym własnym nazwiskiem pojawić się za mikrofonem. Owszem – głównie w duetach, ale zatwardziali fani zapewne skuszą się na wersję z utworami w wersjach demo gdzie gardziel zdziera wyłącznie Kai. Co ciekawe muzycy zatrudnieni do nagrania płyty na co dzień uczestniczą raczej w ostrzejszych kapelach…
Do tematu należy podejść na luzie – tak jak podszedł do niego twórca. Otrzymujemy album jubileuszowy, do tego w pewnym sensie charytatywny, a w utworach pojawiają się goście, których Hansen poprosił właśnie o odwzajemnienie przysług, ale nie tylko. Pojawiają się wokaliści z innych metalowych biegunów – i chyba największe zaskoczenie – Michael Weikath oraz Roland Grapow (niedługo potem heavy/powerową sceną wstrząsnęła wiadomość o trasie Helloween z Kiske i Hansenem w składzie).
Ale przejdźmy do płyty. Mamy do czynienia z muzyką, do której przyzwyczaił nas Hansen. No – może z tą różnicą że całość jest nie tyle niespójna, co zbyt wszechstronna, ale za to zdecydowanie z bardziej rockowym zacięciem. Sporo tutaj nacisku na riff i chóralne refreny. Co sprawia, że materiał wydaje się idealny do promocji na żywo. Dla chcącego, nietrudno będzie wyłapać tu podobieństwa. Na pewno więc usłyszycie tu Helloween, Iron Savior, Primal Fear czy Avantasię… Tekstowo również sporo tu luzu, ale i odniesień do 30-to letniej kariery Hansena.
Przypuszczam, że każdy z nas znajdzie tu dla siebie innego faworyta. W zależności od tego z jakimi wokalistami sympatyzuje najbardziej. Ja stawiam na kawałki nr 2,4,5,6 i 10, czyli połowa trafia na listę ulubionych. Ale co najważniejsze „Trzy dekady w Metalu” to faktycznie prezent dla fanów Hansena a nawet gatunku. Jeśli uważacie się za takiego, nie powinniście wybrzydzać. To wydawnictwo udane i ciekawe. Każdego kolejnego utworu wyczekuje się z niecierpliwością i trudno na jakimkolwiek się zawieść.
8/10
Piotr Spyra