1. The Point of No Return (11:27)
2. Streams (10:14)
3. Aquarium (10:40)
4. Eternal Rain (6:43)
5. Drowning In the Flood (9:28)
6. Sun (7:19)
7. Celestial Elixir (16:56)
Rok wydania: 2010
Wydawca: Sensory
Płyta „Aquarius” to muzyczny debiut tej bardzo obiecującej
progmetalowej, londyńskiej grupy. Zespół założyli (jak to często bywa)
trzej szkolni koledzy: Richard Henshall (guit, key), Ross Jennings (voc)
i Matt Marshall (guit). Wkrótce dołączyli do nich: Peter Jones (key) i
Raymond Hearne (drums). W takim składzie (z pomocą Toma Macleana
grającego na basie) nagrali swoje pierwsze demo. W 2008 roku Jones i
Marshall odeszli a ich miejsce zajęli gitarzysta Charli Griffith i
klawiszowiec Diego Tejeida.
Propozycja Anglików nie jest schematyczna i przewidywalna jak wiele
progmetalowych płyt, które pojawiły się w ostatnim okresie na rynku
muzycznym, będących bardziej lub mniej udaną kalką niedoścignionego
Teatru Marzeń. Oczywiście i „Hakenowskie” „Aquarius” nie pozbawione
jest wpływu Dream Theater (wystarczy posłuchać klawiszowych wariacji w
„Drowning In the Flood” czy „Eternal Rein”), jednak muzyczne spectrum
londyńczyków jest znacznie szersze. Muzycy odwiedzają przeróżne rejony
muzyczne. Potrafią zabrzmieć delikatnie, subtelnie jak i niezwykle
potężnie, nie stronią też od nieprzewidywalnego muzycznego zapętlenia.
Jest tutaj miejsce na pewną dozę „wodewilowych” motywów w stylu
niektórych kompozycji Steve’a Hacketta („The Point of No Return”,
„Eternal Rein”), są błyskotliwe instrumentalne łamańce i momenty zagrane
z symfonicznym rozmachem. Zespołowi zdarzają się też wycieczki w stronę
bardziej jazzowych struktur. Chyba nie powinien dziwić mariaż jazzu i
potężnego brzmieniowo prog metalu, skoro zdarzały się takie zjawiska w
muzyce death metalowej. Nawiązałem do tego bardziej ekstremalnego stylu w
muzyce to muszę nadmienić, że znalazły się pewne jego echa i tutaj
(growlowe akcenty w utworze „The Point of No Return” i „Streams”).
Wykorzystanie growlingu jako pewnego rodzaju ozdobnika w progmetalu to
jednak nie nowość, pojawiały się już takie motywy na progmetalowych
płytach (udział growlujacego Dana Swano na płycie „Dead Reckoning”
brytyjskiego progmetalowego Threshold). Trzeba jednak przyznać, że tego
typu patenty bardzo urozmaicaj muzyczny wizerunek. Poruszyłem sprawy
wokalne, należałoby wiec określić w dwóch zdaniach jak brzmi większość
wokali na płycie? Ross Jennings operuje niezwykle ciekawą barwą głosu
(dosyć delikatną jak na styl muzycznym w którym obraca się zespół). Jego
głos skojarzył mi się nawet w pewnym momencie z Marco Glühmannem,
wokalistą neoprogresywnego, niemieckiego Sylvana (zwłaszcza w utworze
„Aquarius”).
Fenomenalne jest to, że zespół potrafi z pozornie niepasujących do
siebie elementów zbudować niesamowitą wręcz muzyczna formę. Muzyka mimo
strukturalnego rozmachu nie nuży, wprost przeciwnie wciąga jak świetnie
zrealizowany thriller. Jest nieprzewidywalna a każde następne
przesłuchanie pozwala odnaleźć pozornie ukryte, całkiem nowe muzyczne
aspekty.
Jeszcze raz nawiążę do wspomnianego wcześniej Dream Theater, może narażę
się tutaj fanom tego znamienitego zespołu (sam jednak również do tej
grupy należę), wydaje mi się jednak, że ci młodzi Brytyjczycy nagrali
album zdecydowanie ciekawszy niż uczynili to na swojej ostatniej płycie
„Black Clouds & Silver Linings” mistrzowie gatunku zza oceanu.
Należało by sobie życzyć więcej tak ciekawych debiutów.
9/10
Marek Toma