CD1
1. Intro
2. Every Day
3. Fire On The Moon
4. Emerald & Ash
5. Ghost In The Glass
6. Ace Of Wands
7. Pollution C
8. The Steppes
9. Slogans
10. Serpentine
11. Tubehead
CD2
1. Spectral Mornings
2. Firth Of Fifth
3. Blood On The Rooftops
4. Fly On A Windshield
5. Broadway Melody Of 1974
6. Sleepers
7. Still Waters
8. Los Endos
9. Clocks
Rok wydania: 2011
Wydawca: Inside Out
http://www.myspace.com/stevehackett
O ile nie przepadam za albumami koncertowymi, to w przypadku Steva
Hacketta ta reguła nie obowiązuje. Jeżeli sięgniemy po takie właśnie
wydawnictwo, możemy spodziewać się, że będzie to rzecz wyjątkowa. Tak
było np. z koncertową płytą „The Tokyo Tapes”, wydaną dosyć dawno, bo w
1998 roku (była wówczas moją kandydatką na płytę roku, w Nocy
Malowanych Pejzaży, Piotra Kosińskiego). Najnowsza płyta Hacketta, „Live
Rails”, wydana przez Inside Out, ma również ogromne szanse na to, aby
po raz wtóry wydawnictwo koncertowe mogło stać się moją ulubiona płytą
roku. Dla osób, które 2 lata temu, uczestniczyły w Ino Rock Festiwal,
którego Hackett był główną atrakcją, ten album powinien z pewnością
zyskiwać podwójnie.
Mimo, że nie jest to zapis jednego koncertu (utwory zarejestrowano m.in.
w Paryżu, Londynie i Nowym Jorku), płyta nie traci na spójności i
dramaturgii. Podczas trasy Hackettowi towarzyszyli: Roger King (instr.
klawiszowe), Amanda Lehmann (gitara, śpiew), Gary O’Toole (perkusja,
śpiew), Nick Beggs (bas, Chapman stick, śpiew) i Rob Townsend (saksofon,
instr. dęte i perkusyjne, śpiew). Koncert składa się z dwóch części, w
skład których wchodzi aż 20 kompozycji. Wszystko zaczyna się
orientalnym intrem i aplauzem publiczności, po czym zaczyna się
prawdziwa uczta. Na początku możemy słyszeć niezwykle ciekawą aranżację
kompozycji „Every Day” z płyty „Spectral Mornings”. Wydawałoby się
zwykła, lekka piosenka, ale okraszona dźwiękami hackettowej gitary, lśni
jak perełka. Zaraz po niej jedna z piękniejszych kompozycji z ostatniej
studyjnej płyty artysty (jak dla mnie nawet jedna z piękniejszych
utworów artysty w ogóle), „Fire Of The Moon”, z monumentalną, basową
kanonadą w wykonaniu Nicka Beggsa. I kolejny muzyczny klejnot z
ostatniej płyty, „Emerald And Ash”, wzbogacona piękną partią klarnetu.
Z najnowszej studyjnej płyty „Out Of The Tunnel’s Mouth”, w tym
konceptowym repertuarze znalazło się aż 6 z pośród 8 jego kompozycji.
Oprócz tego, w skład koncertowego menu weszły oczywiście i wcześniejsze,
ważne utwory artysty, takie jak: „Spectral Morcing”, „The Steppes” i
„Slogans” z „Defectora”, przepiękny, bardzo liryczny „Serpentine Song” z
„To Watch The Storms”, czy pochodzący z pierwszej solowej płyty, „Ace
Of Wands”, jak również kilka kompozycji z repertuaru Genesis, którymi
naszpikowana jest głównie druga część koncertu: „Firth Of Fifth”, „Los
Endos”, akustyczne „Blood On The Rooftops”, oraz fragmenty „The Lamb
Lies Down on Broadway”. Wszystko kończy się dokładnie tak, jak na
wspomnianym wrocławskim koncercie, kompozycją „Cloks”. Wydaje mi się, że
wiele kompozycji, przearanżowanych dla celów koncertowych, brzmi
zdecydowanie ciekawiej niż ich wersje studyjne.
Jeżeli chodzi o Steve’a Hacketta, może nie potrafię być nazbyt
obiektywny, ale wierzcie mi, nie znajduję u tego pana winy na żadną
inną notę, niż 10.
10/10
Marek Toma