01. Forever Hard
02. Rock Is My Name
03. Stay
04. Troublemaker
05. Traveler
06. Voices
07. Two Hearts
08. Dreamworld
09. Live For Tomorrow
10. Call Of The Wild
11. Light The Flame
12. Time To Change
Rok Wydania: 2008
Wydawca: Nail
Węgierska hard rockowa grupa H.A.R.D. Zdobywa uznanie i popularność
wśród fanów hard rockowej muzyki. Nowy album Węgrów – „Traveler” narobił
niezłego zamieszania w internecie, zapewne wielu z was widziało już
gdzieś jego okładkę. Przyjrzyjmy się zatem temu zjawisku. Zawartość
płyty to nic innego jak czerpanie pełnymi garściami z AORowych i hard
rockowych tradycji. Mamy tu brzmienia kojarzące się jednoznacznie z hard
rockiem w duchu purplowym, ale i wiele ciągotek w stronę amerykańskiego
grania na pograniczu bluesrocka czy motywy charakterystyczne dla
country… z tym ostatnim, to zaledwie ulotne wrażenie.
Na albumie znalazło się przynajmniej kilka rewelacyjnych utworów,
których refreny i motywy zapadają w pamięć, do tego stopnia, że niektóre
z nich zacząłem podśpiewywać pod nosem 😉
Owszem pojawiają się również dwa lub trzy kawałki, które akurat mi nie
pasują. Chodzi mi tu głównie o typowo krzyczane chóry w „Rock is my
name” i „Troublemaker”. W tym drugim sytuację ratuje świetna, acz krótka
solówka.
Na szczególną uwagę zasługuje fragment „Call of the wild” odegrany na
sitarze (szczególne wrażenie robi solówka zagrana na sitarze).
Ważny jest też fakt, że chłopaki potrafią skomponować ballady, nie
pławiąc się w banałach. To bardzo ważne w tego typu muzyce, gdzie 75%
tekstów zwykle jest o miłości… A 30% utworów to łzawe ballady (ok,
może lekko przekoloryzowałem). Jako miłośnik gatunku stwierdzam jednak,
że kompozycje same w sobie są bardzo dobre. Te średnie równoważą się z
genialnymi – więc przyjmijmy, że są bardzo dobre. A i podejście do
utworów zależy od gustu słuchacza.
Zespół chwali się, że nowy album zmiksował słynny Beau Hill. Nie wiem,
czy wersja, którą właśnie przysłuchuję to TA właśnie wersja… ale miks
albumu uważam za najsłabsze ogniwo owej hard rockowej machiny. W wielu
kompozycjach brakuje ognia. Utwory, które powinny tchnąć pasją są
złagodzone do granic przyzwoitości.
Nie jest to oczywiście pierwszy przypadek gdzie świetne kompozycje są źle doprawione…
Tak naprawdę odczucie te nie rzuca cienia na album jako całokształt, w
dalszym ciągu musi się on spodobać każdemu fanowi hard rocka, a tym
bardziej AORu.
Jeśli jesteście fanami Deep Purple czy Whitesnake, ten album powinien
trafić w wasze ręce. Jeśli natomiast gustujecie w muzyce serwowanej
przez Joe Lynn Turnera, zapewne rozpłyniecie się nad „Traveler”. Gdyż
właśnie z solowymi projektami wspomnianego wokalisty najbardziej kojarzy
się muzyka i klimat H.A.R.D. W ostatnim przypadku nie zrazi was miks.
7/10
Piotr Spyra