1. Zombies, March!
2. Come the Carnivore
3. A Gathering of Ghouls
4. Storm is Coming
5. Tick-Tits
6. Beat You to Death
7. You Are My Meat
8. Hail, Genocide!
9. KZ Necromancer
10. The Litany of the Slain
11. Sick and Twisted
Rok wydania: 2010
Wydawca: Metal Blade
http://www.myspace.com/gwarofficial
Załoga świrów spod znaku GWAR od ćwierćwiecza przyprawia o zgorszenie
konserwatywną część amerykańskiego społeczeństwa. W przypadku GWAR
trudno oddzielić wizerunek od twórczości stricte muzycznej. Komiksowo –
horrorystyczne stroje, widowiskowe koncerty, absolutnie niepoprawne
politycznie i obyczajowo teksty ociekające seksem, przemocą, mięsem i
krwią (ale nie pozbawione też satyrycznego ostrza) niczym klasyki
gatunku „gore”, do tego odlotowe pseudonimy muzyków. Spróbujmy jednak
skupić się na tych jedenastu utworach, które wypełniły najnowsze –
dwunaste w dyskografii – pełnowymiarowe dzieło kapeli.
Można rzec: legendarna kapela pod skrzydłami legendarnej wytwórni, gdyż
„Bloody Pit Of Horror” ujrzała światło dzienne dzięki Metal Blade
Records, firmie – ikonie dla metalowego wyziewu. W długiej karierze
zespołowi zdarzały się okresy „błędów i wypaczeń”, ale na tym krążku
podąża sprawdzoną thrashmetalową ścieżką. Dodajmy: ścieżką spod znaku
old school, ale bynajmniej nie zamierzam czynić z tego zarzutu, bo ten
materiał ani przez moment nie zalatuje naftaliną (a poza tym „żywym
trupom” nie warto się narażać, jeszcze postraszą w nocy i co wtedy?)
Mocarny, szybki „Marsz Zombie” na powitanie, a potem thrashowa jazda
trwa w najlepsze. Sekcja napędza rytm, gitary raz tną jak brzytwa,
wokalista Oderus Urungus (w cywilu David Brockie) gardłuje jak na
rasowego krzykacza przystało, ale na szczęście unika monotonii, stara
się różnicować swoje partie. W świetnym „Beat You To Death” godnie
zastępuje go kolega – basista o wdzięcznej ksywie Potężny Pożeracz
Befsztyków (prawda, że intrygujące?) Kawałki są generalnie krótkie,
konkretne i na (krwawy) temat. Najdłuższy trwa nieco ponad cztery i pół
minuty, ale nie brak i takich, które nie dociągają do trzech. Powyższe
stwierdzenia nie oznaczają bynajmniej, że mamy do czynienia z jakąś
prymitywną rzeźnią i młóceniem bez sensu. Nic z tych rzeczy!
Potencjalnego kandydata do pójścia śladami Lordi i zwycięstwa na
festiwalu „Eurowizji” tutaj nie znajduję, ale zombies z Richmond w
stanie Wirginia (słowo „virgin” ładnie się komponuje z wyglądem i
przekazem, nieprawdaż?) zapewne dalecy są od takich artystycznych
„ambicji”…
Bardzo dobra płyta. Hail GWAR!
8,5/10
Robert Dłucik