1. Somnis Lliures (2:50)
2. Cami Sonor (5:43)
3. Coese Que Passen (3:50)
4. La Corrupcio De L’enyor (3:20)
5. Les Caldered D’en Pere Botero (6:04)
6. Les oliveres D’en Joan (5:22)
7. El Patufet Va Amb Vespa (6:32)
8. Tormentes De Diners Amb Fang (5:16)
9. Truita De Tortuga (4:23)
10. Juga’mi (4:55)
11. Sssssxxxhhhh!!, A Dormir (5:34)
Rok wydania: 2008
Wydawca: Alonso Castellanos
Na wstępie muszę przyznać, ze wielce zniesmaczyła mnie okładka albumu
„Tormentes”. Obsceniczny kolaż rysunkowy, zapewne stanowi jakieś
przesłanie, bowiem zasygnalizowano w nim wiele elementów. Przypuszczam,
że może być satyrą na popkulturę… Ale na razie tylko mogę się
domyślać. Wbrew pozorom okładka nie zniechęciła mnie do albumu.
Pomyślałem, ze skoro ktoś zadaje sobie tyle trudu, aby już w pierwszych
chwilach zaszokować odbiorcę, musi mieć do przekazania coś
inteligentnego.
I tu się nie myliłem. Gurth prezentuje bowiem bardzo jazzowe podejście
do rocka progresywnego. Do tego większość materiału zawartego na albumie
Hiszpanów, to utwory instrumentalne. W kilku utworach, które zostały
opatrzone tekstami, mamy do czynienia z tekstami w języku hiszpańskim. Z
kolei nieodłącznym elementem muzyki Gurth są brzmienia lat 60-tych…
Mamy dobrze uwypuklony bas, sporo hammondów, a wrażenie szaleństwa
jazzowego potęgują solówki opierające się na dysonansach. Często również
na „Tormentes” pojawiają się saksofny, klarnety i inne smaczki.
Co ciekawe – mimo, że nie jestem zwolennikiem tekstów w językach innych
niż angielski i polski, w utworach Gurth język hiszpański kompletnie mi
nie przeszkadza… no może poza faktem że ni w ząb nie rozumiem co poeta
miał na myśli… a to w pewnym stopniu frustrujące, jeśli ma się do
czynienia z tak ambitnym i skomplikowanym albumem… Jako ciekawostkę
wspomnę że wstępniak do utworu piątego rozpoczyna się po angielsku. W
utworze „juga’ mi”, ponownie pojawia się język angielski, a wokalista
zaskakuje barwą stanowiącą miks Stinga i Petera Gabriela! Jest to jeden z
lepszych kawałków na płycie. Jest bardziej przystępny i melodyjny.
Mimo, że muzyka Hiszpanów jest bardzo trudna i wymagająca – nie sposób
nie czerpać z jej słuchania przyjemności. Zakręcone rytmy dziwne
melodie, wszystko to jest tak groteskowo przekombinowane, że aż
ciekawe. Kolejny plus dla zespołu, jest taki że nie próbuje na siłę
wciskać do muzyki progresywnej elementów hiszpańskiego folkloru…
czasem może to stanowić atut, jednak użyte nieumiejętnie potrafi popsuć
cały efekt.
„Tormentes” to album przeznaczony bardziej dla zwolenników improwizacji
niż melodii. Mimo, że nie do końca rozumiem przekaz, a i sama forma nie
była dla mnie lekkostrawna, po kolejnych przesłuchania coraz bardziej
przychylnym okiem patrzyłem na muzykę Gurth. Na początku jako na
ciekawostkę, później spodobało mi się kilka motywów, a obecnie nie
wyobrażam sobie słuchania tego albumu inaczej niż w całości… Jedna
uwaga – jest to muzyka wymagająca ale i wciągająca. Jeśli chcecie
zaznajomić się z muzyką zawartą na „Tormentes”, zadbajcie o to,aby w jej
odbiorze nikt i nic Wam nie przeszkadzało, a gwarantuję że docenicie
najnowsze dzieło Hiszpanów.
8,5/10
Piotr Spyra