1. Twisted Coil (11:43)
2. Leland Street (8:03)
3. Green and Cream (10:32)
4. Season of Denial (10:22)
5. Over (6:11)
6. Perfection? (10:46)
Rok wydania: 2009
Wydawca: Mascot
Cóż za niezmordowany człowiek z tego Arjena. Gdy niektórzy mają problem z regularnym wydawaniem albumów on systematycznie serwuje nam wydawnictwa, w których macza swoje palce. Jest Ayreon, Ambeon, Stream of Passion czy Star One, od teraz do tej listy należy dopisać Guilt Machine.
Na On This Perfect Day, bo taki tytuł otrzymało wydawnictwo projektu sympatycznego Holendra postanowił on zrezygnować z całej plejady wokalistów i instrumentalistów. Za partie śpiewane odpowiada udzielający się w formacji Arid, Jasper Steverlinck, gitary to dzieło Lori Linstruth, a za zestawem perkusyjnym zasiadł Chris Maitland, znany ze swej współpracy z Porcupine Tree.
Trochę dziwi mnie, że Arjen nie wydał tego albumu pod szyldem Ayreon. Wydaje się, że muzycznie Guilt Machine sadowi się niedaleko głównego projektu Lucassena a i z marketingowego punktu widzenia byłoby to posunięcie zdecydowanie rozsądniejsze. Pozostawmy jednak te dywagacje na boku, muzyk postanowił tak a nie inaczej i to jego decyzja.
Muzycznie On This Perfect Day to sześć, długich i rozbudowanych kompozycji, w których tematyka science fiction (która króluje w Ayreon) została zastąpiona tematami dotyczącymi człowieka, jego myśli, uczuć, podświadomości. Nie brakuje tu wielu chwytliwych melodii i jakże charakterystycznych dla tego muzyka partii instrumentów klawiszowych. Nieco mniej tu elektronicznych bajerów a więcej gitar i ciężaru. Ciekawostką jest to, iż przed nagraniami płyty, Arjen uruchomił specjalną linię telefoniczną, na którą fani jego twórczości mogli dzwonić i nagrywać swoje myśli. Tym sposobem powstała baza myśli i spostrzeżeń wypowiedzianych w wielu językach. W kilkunastu miejscach na płycie możemy je usłyszeć i tylko wyobrażam sobie jakim przeżyciem dla fana musi być usłyszenie swojego głosu na płycie swojego idola. Już w otwierającym to wydawnictwo Twisted Coil słyszymy słowa dotyczące miłości a wypowiadane w jakże bliskiemu naszemu sercu języku polskim.
Ten album jest jak morze, czasem wzburzone i przytłaczające swa potęgą, innym razem spokojne i delikatne. Każdy fan talentu Arjena Lucassena musi po niego sięgnąć, tu nie ma wytłumaczenia dla „nie”. Dźwięki, z którymi jest nam dane obcować przez niemal sześćdziesiąt minut to potężna dawka, uczuć i emocji, które rewelacyjnie prezentuje wspominany Jasper Steverlinck. Wokalista to niezmiernie utalentowany, a jego maniera wokalna (w wyższych rejestrach) chwilami ociera się o nieśmiertelnego Freddie Mercury’ego. Dla mnie to jedno z najjaśniejszych tegorocznych wydawnictw i ciekaw jestem jak poradzi sobie we wszelakich podsumowaniach.
8,5/10
Piotr Michalski