CD1:
1. Strach
2. EMI
3. Spadam
4. Noye
5. Wiersz
6. Pies
7. Niebo
8. Meseya
CD2:
1. Max
2. Złudzenie
3. Zboczeniec
4. Pieszczoch
5. Świstaszki
6. To
7. Będe
8. Hawaje
Rok wydania: 2012
Wydawca: Modern Rock Revolution
http://www.grans.art.pl/
Grupa Grans to dla mnie doskonały przykład na to, że marzenia się
spełniają kiedy wytrwale się o nie walczy. Nawet jeżeli trzeba na to
czekać aż 14 lat. Tyle bowiem czasu upłynęło od momentu powstania
zespołu do wydania debiutanckiego krążka.
Wszystko zaczęło się latem 1998 roku w pewnym garażu na Owczej Górze w
Kłodzku z inicjatywy Wojtka Sędrowicza – gitarzysty oraz Łukasza
Kuźbiela – perkusisty. Przez pierwszy rok ich grupa nazywała się „So
Fine”, później przyjęli nazwę która pozostała do dzisiaj czyli Grans.
Początkowo grali punka lecz nie odnieśli większych sukcesów. Nastąpiły
różne perturbacje związane ze zmianami muzyków w zespole, w 2002 roku
ukształtował się skład na tyle stabilny by powstało pierwsze 4 utworowe
demo przyjęte dość dobrze przez krytyków i słuchaczy co zaowocowało
licznymi koncertami. W 2004 roku Grans nagrał pierwszą profesjonalną EP –
kę zawierającą 6 utworów. Gdy wydawało się, że wszystko znakomicie się
układa doszło niestety do następnych zmian personalnych w zespole. Nie
poddali się jednak i parli dalej do przodu twardo walcząc z
przeciwnościami grając koncerty i zdobywając liczne nagrody. Jednak w
2006 roku problemy osobiste zmusiły zespół do zawieszenia działalności.
Następne 3 lata zespół jednak dalej eksperymentował ze swoim składem by w
końcu w 2009 roku wykrystalizować go do końca. Nadszedł rok 2010,
zespół powrócił do starych utworów i zabrał się z rozpędu za nagrywanie
nowych kawałków, powstała nowa strona internetowa i w życiu Gransów
znowu coś tchnęło.
Efektem tego jest właśnie „Meseya”. Wydawnictwo dwupłytowe zawierające
praktycznie przekrój przez wszystkie lata działalności zespołu plus jak
już pisałem parę nowych utworów. Całość brzmi naprawdę fajnie i
przyjemnie się tego słucha. Gransi mają niezaprzeczalny talent do
tworzenia świeżej i „soczystej” muzyki która nie zanudza. Są do tego
perfekcyjnie zgrani mimo licznych roszad w zespole. „Meseya” podzielona
została w dość ciekawy sposób. Na pierwszym krążku mamy oblicze grupy
Grans jako rockowców ubarwiających swoją muzykę dźwiękami klawiszy i
licznymi wariacjami na ich brzmieniu co sprawia, że przytępiają troszkę
swoje pazurki. Co nie oznacza absolutnie że smęcą. Nic z tych rzeczy.
Jest dynamicznie i ostro a dla zachowania równowagi dokładają
spokojniejsze, balladowe wręcz „Noye”, „Niebo” ze świetnymi Hammondami w
tle oraz tytułowy „Meseya” z pianinem i gitarą akustyczną. Krążek numer
dwa to już typowo rockowe przygrywanie bazujące głównie na
przesterowanej gitarze, ostrzejszych riffach i mocniejszej sekcji
rytmicznej. Podobnie jak i na pierwszym krążku znalazło się jednak
miejsce na uspokajacze pod postacią utworów „Zboczeniec” w której
gitarzysta pokazał na co go stać czy też „Świstaszki” z marszowo
wybijanym na perkusji rytmem oraz kończący ten krążek, folkowo wręcz
brzmiący utwór „Hawaje” w którym gdzieś w tle przygrywa akordeon.
Reasumując. Płytka warta polecenia, nie zmieni pewnie nic w muzyce ale
zasługuje na to by jej wysłuchać chociażby z samego szacunku dla
wytrwałości muzyków. Ale nie tylko dlatego. Jest naprawdę przyjemna.
Jeżeli dodam, że w swojej karierze grupa Grans rozgrzewała publiczność
przed koncertami między innymi Perfektu, T – Love, Oddziału Zamkniętego,
Raz Dwa Trzy, Defektu Mózgu, Comy, Kombi, Hey, Ira, Smokie, Golden Life
to chyba też coś znaczy prawda?
7/10
Irek Dudziński