1. Horseley Fields
2. When The Wind Blows
3. Silver Spooned
4. Maladie Melodie
5. Shoeprints
6. By The Wayside
7. We Don’t Like You
8. Horus
9. Vultures
10. Deadpan Riot
11. Skeletons
12. The Cut
13. Sullen Fun
Rok wydania: 2015
Wydawca: One Little Indian
http://goddamntheband.com/
Pierwszy kontakt z debiutem płytowym grupy GOD DAMN był dla mnie niczym
cios obuchem… albo sałatka z brukselki. Odpychający. Nic mi się w tym
nie kleiło. Brud, niechlujstwo, przedawkowane przestery, zbyt zbasowane
brzmienie gitar, które zagłuszają resztę instrumentarium. Nie
wytrzymałem do końca albumu – odpadłem. I w sumie sam nie wiem co
spowodowało że płyta ponownie zagościła w moim odtwarzaczu.
Sami wiecie, są takie momenty, kiedy albo wszystko was wkur…za, albo
wszystko wam wisi. I kiedy ta muzyka pada na tak przygotowany grunt,
doznania są zgoła inne. Motorhead, Danzig, Type O Negative, a nawet
Marylin Manson. Wrzućcie to do jednego kotła, mocno zamieszajcie,
dodajcie dwie butelki gorzały – i do dna! Efekt murowany – albo
zajebista zabawa – albo się porzygacie! Jak ze sparafrazowaną imprezą,
czasem człowiek nie ma dnia – innym razem chłonie alko, jak gąbka. Tak
właśnie jest z muzyką God Damn. Potrafi wywołać odczucia skrajne.
Odniosę się jeszcze chętnie do dość plastycznych akustycznych
przerywników. Które w całym natłoku hałasu, są tutaj jak napisy i
dodatkowe sceny po zakończeniu filmu… albo jeszcze lepiej. Wyobraźcie
sobie dowolny film Tarantino, gdzie podczas dynamicznej akcji, następuje
dłuższy fragment, ukazany w zwolnionym tempie, gdzie widać świstające
kule, padających jak muchy czarnych charakterów… Kilka takowych form,
które pojawiają się na krążku w moim odczuciu zdecydowanie zastępują
dodatkową narrację.
Zachęcam was, w razie niepowodzenia, do ponownej próby zapoznania się z
tym materiałem. Niecała godzina czystego (tfu! brudnego) rock’n’rolla.
Niby zagranego od niechcenia, ale za to cholernie wyluzowanego i
nieskrępowanego. Instrumenty złożone w jedną atakującą ścianę wbrew
pozorom czasem wymagają skupienia… ale idealnie słucha się tego w
oparach papierosowego dymu ze szklanką czegoś mocniejszego! Choć to
muzyka dobra zarówno na imprezę, jak i w drogę – w każdej sytuacji w
której chcecie się zdystansować od świata.
7,5/10
Piotr Spyra