GILDENLÖW, KRISTOFFER – 2012 – Rust

Gildenlöw, Kristoffer - Rust

1. Believe
2. Desire
3. Follow Me Down
4. Overwinter
5. Längtan
6. Heroes
7. Save My Soul
8. RUST
9. Story Ends
10. Take me home*
*bonus track,

Rok wydania: 2012
Wydawca: –
http://www.kristoffergildenlow.com/



Kristoffer Gildenlöw – tak, to oczywiście brat Daniela Gildenlöwa, niegdyś związany (jako basista), z grupą Pain Of Salvation . Dokładniej do 2006 roku, a więc do wydania płyty „BE”. Potem jakby słuch o nim nieco zaginął. Nie zaniechał jednak zupełnie kontaktów z muzyką. Wraz z żoną, Liselotte Hegt założył grupę Dial, wydając w 2007 roku płytę „Synchronized”. Potem działał również w formacji The Shadow Theory, oraz w grupie Epysode. Udzielał się również jako muzyk sesyjny (Dark Suns, Harmony, Consortium Project, The 11th Hour…). W ubiegłym roku zdecydował się jednak wydać płytę, sygnowaną swoim własnym imieniem i nazwiskiem.

Składający się z dziesięciu kompozycji, album „Rust”, zawiera muzykę zdecydowanie bardziej minimalistyczną, zdecydowanie bardziej kameralną, w porównaniu z prog metalowym stylem Pain of Salvation. Chociaż gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to niektóre z kompozycji, po wcześniejszej zmianie aranżacji, na bardziej rokową, idealnie mogłyby się wpisać, w repertuar byłego zespołu Kristoffera. Ponadto, jego barwa głosu jest bardzo zbliżona do głosu starszego o 5 lat brata. Kristoffer śpiewa w podobny, emocjonalny sposób jak czyni to Daniel.

Płyta „Rust”, muzycznie, to rzecz niezwykle spokojna, wysublimowana, można by ją zestawić z muzyką Antimatter. Chociaż może nie do końca. Muzyka Antimatter, jest jednak zdecydowanie bardziej mroczna w odbiorze. Solowe dzieło Gildenlöwa wyraża o wiele więcej ciepłych emocji . Tutaj porównać by ją można troszeczkę do solowych dokonań Raya Wilsona („Heroes”), czasami pachnie mi to również solowym Gordonem Haskellem („Desire”), a czasem Talk Talk („Story Ends”), ale także naszym rodzimym Mr. Gilem. Klimat jaki roztacza się na „Rust”, osiągnięty został dzięki połączeniu delikatnego śpiewu Kristoffera, z bardzo oszczędnym użyciem instrumentów: głownie delikatne klawisze, bądź lekki dźwięk gitary akustycznej, czasem pojawiają się smyczki („Follow Me Down” „Overwinter”). Jednak bywają momenty, kiedy do głosu dochodzą piękne solówki gitary elektrycznej („RUST”), nie przedostają się jednak one na plan pierwszy, są jakby lekko schowane z tyłu, brzmią jakby zza kotary. Czasem Kristofferowi towarzyszy w duecie głos żeński. Aby osiągnąć taką doskonałość, w roztaczaniu tej pięknej, melancholijnej aury, Kristoffer zaprosił do współpracy gościnnie, aż 17 muzyków.

I chyba warto było. Jakiś niezwykły spokój, harmonia i dojrzałość, a na dodatek, pozytywna energia bije z tej muzyki. To pozycja wręcz idealna na letnie wieczory, aby nieco zastygnąć po upalnym dniu, muzyka do rozbujania myśli…

8,5/10

Marek Toma

Dodaj komentarz