GHOST – 2013 – Infestissumam

Ghost - Infestissumam

1. Infestissumam 01:42
2. Per Aspera Ad Inferi 04:09
3. Secular Haze 05:08
4. Jigolo Har Megiddo 03:59
5. Ghuleh / Zombie Queen 07:29
6. Year Zero 05:51
7. Idolatrine 04:24
8. Body And Blood 03:43
9. Depth Of Satan’s Eyes 05:26
10. Monstrance Clock 05:53


Rok wydania: 2013
Wydawca: Loma Vista Recordings
http://www.infestissumam.com/



Nie wiem jak dokładnie podejść do tego, co prezentuje szwedzki Ghost. Rozpatrywać ich twórczość w kategoriach czarnego poczucia humoru czy też traktować ich całkiem serio. Kto do tej pory nie zetknął się z ich dokonaniami niech na wstępie poszuka w sieci zdjęć – wyglądają co najmniej osobliwie. Taki sataniczny Gregorian, na którego czele stoi diaboliczny kardynał o trupiej facjacie. Co ciekawe i tym samym intrygujące, panowie nie zdradzają swoich personaliów, ukrywając przed światem swoje prawdziwe oblicza. No cóż, Ghost stąpa po cienkiej linii będącej granicą między sztuką a profanacją. Rodzi tym samym ambiwalentne odczucia wywołując coraz to większe kontrowersje. Tych zapewne pojawi się jeszcze więcej, bo właśnie ukazała się ich druga płyta.

Następca „Opus Eponymous” z 2010 roku jest śmiałą kontynuacją wcześniej obranej drogi. To nadal mieszanka hard rocka i heavy metalu o satanistycznym usposobieniu. Muzyka, którą zawiera jest oderwana od rzeczywistości i przenosi słuchacza do lat 70/80. Nierzadko można poczuć skojarzenia wobec twórczości Black Rose (dawny projekt King Diamonda) czy też Mercyful Fate. Nad całością rozpościera się specyficzna sataniczna atmosfera niczym z kościoła czcicieli rogatej bestii, co zwiastuje otwierający „Infestissumam” pełniący rolę intro. Od razu czuć charakterystyczny tajemniczy klimat – potęgują to chóralne śpiewy oraz „kościelne” organy. Po wejściu gitar robi się słodko melodyjnie i już w tym miejscu można powiedzieć, że „dwójeczka” Ghost jest gęściej zasiana melodiami. Ten aspekt najbardziej można odczuć przy okazji przebojowych refrenów – praktycznie każda z kompozycji takowy zawiera. Nawet, kiedy kawałek posiada nijaką zwrotkę, to po pojawieniu się refrenu, człowiek zostaje porwany przez ciemne moce, czego przykłady odnajdujemy na każdym kroku. Ciężko się oprzeć takim utworom jak: „Year Zero” o diabolicznym wstępie, „Per Aspera Ad Inferi” czy też (na wstępie) nastrojowemu „Ghuleh / Zombie Queen”. Można powiedzieć, że wydawnictwo nie zawiera średnich wypełniaczy i do ostatniej chwili nie daje powodów do grymaszenia – nawet ostatni „Monstrance Clock” nie pozostawia ku temu wątpliwości.

Wobec „Infestissumam” ciężko przejść obojętnie. Jedni będą zarzucać grupie obrazoburcze treści i szarganie świętości, natomiast inni (lubujący się w diabolicznych klimatach) będą uraczeni. Faktem jest, że Ghost udało się stworzyć bardzo ciekawy album, którego zawartość robi pozytywne wrażenie, intryguje. Komu pozwoli sumienie niech wyciągnie rękę po „Infestissumam” i kosztuje, gra warta grzechu…


9/10

Marcin Magiera 

Dodaj komentarz