1. Eleventh Earl of Mar
2. One for the Vine
3. Your Own Special Way
4. Wot Gorilla?
5. All in a Mouse’s Night
6. Blood on the Rooftops
7. Unquiet Slumbers for the Sleepers…In…
8. …In That Quiet Earth
9. Afterglow
Rok Wydania: 1976
Wydawca: Charisma/Virgin
Kiedy pogoda za oknem przypomina okładkę płyty „Wind And Wuthering”, bardzo często mam ochotę sięgnąć właśnie po ten album. Jesienna, mglista, wietrzna aura sprawia że ogarnia nas nostalgia. Lato minęło. Czas nie stoi w miejscu, ulatuje wraz z kluczem odlatujących w pośpiechu ptaków, z opadającym pękiem ostatnich jesiennych liści.
Słuchanie „Wind And Wuthering” wiąże się również z pewną nostalgią, związana jest ona z tym, że to przecież ostatnia płyta na której usłyszeć można w szeregach Genesis rozmarzoną gitarę Steve’a Hacketta. Po tej płycie zostanie ich trzech („And Then There Were Three”) . Wraz z wiatrem „Wind and Wuthering” genesisowy czar niestety rozwieje się. Następne ich płyty już nie będą tak natchnione, tak bajkowe, rozmarzone, ulotne i… Właśnie „wietrzne, wietrzyste”…. Chociaż już na tej płycie zauważyć można, że zespól odchodzi powoli od bardziej skomplikowanych struktur muzycznych na rzecz łatwiejszych, przystępniejszych może dla przypadkowego słuchacza melodii, ale pozostał tutaj jeszcze ten niepowtarzalny klimat. Żar hackettowej gitary również został tutaj nieco ostudzony, zepchnięty na dalszy plan, o co Hackett podobno miał żal do kolegów z zespołu i nie ma się czemu dziwić.
Już od pierwszej kompozycji „Eleventh Erl of Mar” słychać posmak jesieni, początek kompozycji jest jakby nieco oszczędny, gdzieś pod koniec utworu między klawiszami Tony Banksa, między strunami Steve’a Hacketta wkrada się nostalgia. Ulotny, liryczny nastrój dominuje również w kolejnym z utworów: „One Vor The Vine”. A potem może i ckliwa, ale z pewnością piękna ballada: „Your Own Special Way”, utwór ten ma już symptomy tych późniejszych balladowych dokonań Collinsa. W instrumentalnej kompozycji „Wot Gorilla?” gitara Hacketta została wreszcie nieco bardziej wyeksponowana, między przeplatającym się tutaj motywem wszechobecnych dzwoneczków. Jeżeli chodzi o urok hackettowej gitary (tym razem akustycznej) jest jeszcze jeden utwór, w którym możemy się nią napawać w połączeniu z collinsowym wokalem i delikatnym plamami klawiszy Banksa – „Blood On The Rooftops”. To chyba punkt kulminacyjny albumu. Niepowtarzalna atmosfera wietrznego albumu przelatuje jednak dalej, przez instrumentalny „Unquiet Slumbers For The Sleepers..” połączony z „In That Quiet Earth” oraz kończącą płytę „muzyczną poświatę” – „Afterglow”.
A co płyta zawiera w warstwie tekstowej ? Teksty przemiennie napisane przez Rutheforda i Banksa są różnorakie: jedne bardziej poważne, powstałe na podstawie historii Anglii („Eleven Earl Of Mar”) lub Biblii („One For The Vine”), inne dotyczą miłości, tęsknoty i przemijania („Your Own Specjal Way”, „Afterglow”), jeszcze inne bardziej błahe, chociażby historyjka o parze kochanków, myszy i kocie („All In A Mouse’s Night”). Tylko za jeden tekst odpowiedzialni są Collins wraz z Hackettem, dotyczy krwawych programów emitowanych w telewizji.
Powiem szczerze, bardzo lubię ta płytę za niepowtarzalny klimat, który wyjątkowo trafnie ilustruje okładka, za ulotność, za niebywałą wrażliwość…
Pewnie narażę się tutaj genesisowym ortodoksom ale chyba częściej sięgam po ten album niż po wydany w tym samym roku kultowy „A trick Of The Tail”
Odejście Gabriela nie okazało się tak tragiczne w skutkach jak obawiali się wtedy fani zespołu, skoro powstały bez niego dwie tak fantastyczne płyty. „Ucieczka” Hacketta zmieniła horrendalnie oblicze zespołu a to iż był to dopiero tak naprawdę początek sukcesów Genesis, to już inna historia.
9/10
Marek Toma