1. Alive (8:20)
2. Omega Lights (10:05) :
– Part One: Λ
– Part Two: Ω
3. Blood Skin and Bone (8:17)
4. Enclosure 1764 (4:07)
5. The Last Great Adventurer (10:35)
6. Normality of Distance (5:50) *
7. Another Life Not Lived (7:55) *
Rok wydania: 2022
Wydawca: Oskar
Cztery lata przyszło nam czekać na kolejny album GALAHAD (nie liczę wydanych w międzyczasie krążków projektu Galahad Electric Company). „The Last Great Adventurer”, bo taki tytuł otrzymało, najnowsze wydawnictwo tej brytyjskiej formacji, to album, który zaspokoi gusta fanów neoprogresywnego rocka.
Płyta składa się z pięciu utworów podstawowych i dwóch bonusów, z których „Another Life Not Lived” utrzymany w klimatach ballady, z przestrzennymi klawiszami i mocniejszym zakończeniem, to utwór którego współautorem jest nieżyjący już muzyk zespołu, nieodżałowany Neil Pepper.
Muzyka, która wypełnia wydawnictwo to stary, sprawdzony GALAHAD, zespół, który po mistrzowsku łączy tradycyjne neoprogrockowe brzmienia z elektroniką. Flirt z taką konwencją zapoczątkowany lata temu jest kontynuowany i wychodzi to znakomicie. Panowie znaleźli balans i nie próbują „wchodzić” w elektronikę głębiej niż wymaga tego chwila. Tu gdzieś pojawi się elektroniczny podkład gdzieś nawet techno motyw (np. otwarcie „Alive”) ale to jedynie dodatek do ciepłych brzmień i ładnych, ujmujących melodii. W „Blood Skin and Bone” pojawiają się bliskowschodnie klimaty, czy dźwięki przywodzące na myśl obwoźny cyrk, a „Enclosure 1764” urzeka swym nieco podniosłym nastrojem. Stuart Nicholson – wokalista zespołu, jak zawsze, w formie, ale i pozostali muzycy odnajdują się tu znakomicie (posłuchajcie jak chodzi bas w tytułowym „The Last Great Adventurer” czy gitarowej solówki w „Blood Skin and Bone”). Wrażenie robi też jazzujące solo na saksofonie we wspominanym już utworze tytułowym poświęconym pamięci podróżnika Roberta „Boba” Nicholsona, który był ojcem Stuarta.
To niezwykle urokliwa płyta, album wypełniony najwyższej próby dźwiękami do tego pięknie wydany przez nasze rodzime wydawnictwo, firmę Oskar. Oczami wyobraźni widzę wydanie deluxe, gdzie opakowanie nie jest jedynie grafiką przedstawiającą skórę a prawdziwą skórą (może być sztuczna) i wypukłymi złoceniami (też nie musi być prawdziwego złota)… wróćmy jednak na ziemię! „The Last Great Adventurer” to kolejny, bardzo dobry album GALAHAD. Zespół ma już ugruntowana pozycję, a tym krążkiem udowadniają, że w swoim gatunku są jednymi z najlepszych.
8,5/10
Piotr Michalski