01. Year Zeroverture (4:45)
02. Belt up (3:47)
03. Ever The Optimist (3:43)
04. The Charlotte Suite (1:06)
05. Haunted (4:21)
06. Democracy (9:52)
07. Baroque And Roll Dementia (2:26)
08. A Deep Understanding? (3:51)
08. The Jazz Suite (1:42)
10. Take A Deep Breath And Hold On Tight (1:35)
11. Hindsight 1 – Piano And Clarinet (2:14)
12. Hindsight 2 – A Very Clever Guy Indeed (5:40)
13. The September Suite (3:45)
14. World Watching (2:25)
15. Deceptive Vistas / Postscript – Perspective (4:44)
Rok wydania: 2002
Wydawca: Avalon Records
Słuchając tego albumu nasuwa się jedna myśl – oj zmienił się nam Galahad
na przestrzeni lat, zmienił. Z zespołu grającego bardzo tradycyjnie
brzmiącego neo progresywnego rocka przeistoczyli się w zespół, który nie
boi się eksperymentów. W ich muzyce ogromną rolę zaczęła odgrywać
elektronika i wszelakiej maści ozdobniki. Jednym zapewne ten kierunek
nie do końca odpowiada, inni przyjęli to z entuzjazmem.
Już otwierające płytę „Year Zeroverture” zwiastuje dużą dawkę
ekscytujących dźwięków. Sam początek, który może kojarzyć się z
twórczością Jarre’a a nawet z dźwiękami z techno imprezy wprowadza nas w
klimat całej płyty, której koncept oparty jest na wydarzeniach
związanych z włączeniem Hongkongu do Chin. „Year Zero” nafaszerowane
jest kontrastami. Dużo w niej delikatnych plam dźwiękowych, które w
jednej chwili przeistaczają się w pełne temperamentu
rockowo/elektroniczne fragmenty. W nieco szalonym pełnym przesterów
wokalnych „Democracy”, zespół pokusił się o mocny (nawet bardzo mocny)
riff gitarowy. W „Baroque And Roll Dementia” pojawiają się klimaty,
którym bliżej do jazzu, ale i to tylko przez chwilę, bo już po
kilkudziesięciu sekundach kompozycja ta przeistacza się w mocny rockowy
numer z klawiszowym podkładem. Bardzo podobnie jest w „The Jazz Suite”, w
której jak sama nazwa wskazuje, po raz kolejny na płycie pojawiają się
elementy jazzu. Muzycy zespołu nie byliby jednak sobą gdyby nie ozdobili
tej kompozycji, wplatając w tle elektroniczne dodatki. „Take A Deep
Breath And Hold On Tight” to znów rockowe uderzenie, pędząca do przodu
perkusja, mocne gitary, potężne partie klawiszy i …przechodzimy do
„Hingsight 1 i 2”, które to tworzą niecodziennej urody delikatną
kompozycję. Nie ma tu elektroniki, jest Galahad w wydaniu, które znamy z
poprzednich wydawnictw zespołu, pojawiają się dźwięki akustycznej
gitary, mamy przepiękną solówkę – jednym słowem miód dla uszu. „The
September Suite” może kojarzyć się z soundtrackiem do filmu, słyszymy
dźwięki orkiestry, jest podniośle a patos tej kompozycji przenosi się na
kolejny, rozpoczynający się partią organów kościelnych, „World
Watching”.
„Year Zero” wytyczył kierunek, w którym zespół postanowił iść. Ważnym
elementem muzyki zespołu stała się elektronika i wszelkie
dobrodziejstwa, które umożliwiają eksperymenty. Nie zaginął jednak duch
Galahad. Wciąż utwory zespołu pełne są charakterystycznego nieco
patetycznego klimatu, melodia stawiana jest na pierwszym miejscu a
wspaniały głos Stuarta Nicholsona tylko dopełnia całości.
9/10
Piotr Michalski