1. Sleepers (12:19)
2. Julie Anne (4:43)
3. Live And Learn (9:54)
4. Dentist Song (4:19)
5. Pictures Of Bliss (2:06)
6. Before, After And Beyond (6:08)
7. Exorcising Demons (9:15)
8. Middleground (6:03)
9. Amaranth (11:43)
Rok wydania: 1995
Wydawca: Avalon Records
Galahad to jeden z moich ulubionych zespołów parających się progresywnym rockiem. Zaczynali jak wiele grup sceny neoprogresywnej zapatrzonych w dokonania Genesis czy Marillion. Po dojściu do zespołu nowego klawiszowca – Deana Bakera ich muzyka zaczęła ewoluować, pojawiało się w niej coraz więcej elektroniki, muzycznych eksperymentów. Wróćmy jednak do tych wcześniejszych lat funkcjonowania grupy i ich albumu „Sleepers”.
„Sleepers” to bez dwóch zdań jedna z najlepszych płyt zespołu. To na niej osiągnęli granice, które wyznaczają obszar neoprogresywnego rocka (o czym świadczył kolejny, bardziej eksperymentalny krążek „Followng Ghosts”). Już sama okładka, gdy tylko pozna się, co tak naprawdę przedstawia, wywołuje ciarki. Otóż ta śpiąca niewiasta….nigdy się nie obudzi. To zdjęcie zmarłej – jakże wymownie i bezpośrednio koresponduje to z tytułem albumu. Co zespół oferuje na gruncie muzyki? „Sleepers” to dziewięć starannie dobranych kompozycji idealnych dla fanów klasycznego prog rocka. Otwierający płytę utwór tytułowy aż iskrzy od pomysłów. Częste zmiany tempa, w środku utworu niemal metalowy riff i perkusyjna kanonada. Majstersztyk i jeden z klasyków zespołu bez którego chyba nie możne się obejść żaden koncert. Do najlepszych utworów, poza wymienionym bez wątpienia należą przebojowy „Live and Learn” czy „Dentist Song” z prześwietnym tekstem i niezwykle melodyjnym refrenem. Na uwagę zasługują „Before, After and Beyond” z przyjemną, ciepłą partią gitary w refrenie i patetycznymi momentami, które to staną się na kolejnych płytach cechą charakterystyczną zespołu, czy „Exorcising Demons” z przesterowanym wokalem i zakręconą rytmiką.
Na krążku nie zabrakło spokojniejszych fragmentów, czy jak kto woli ballad, i tak mamy możliwość wysłuchać pięknie bujające „Julie Ann” oraz „Middleground” czy cudownie delikatny, akustyczny „Picture of Bliss”.
Jedyną kompozycją, która nie do końca do mnie przemawia jest zamykający płytę „Amaranth”, którego melodia jest nieco mało wyrazista i przekonująca.
Sleepers – niektórzy o tej płycie pewnie nie słyszeli, dla innych to już pozycja niemal kultowa. Dla Galahad to bardzo ważny album, pozwolił on zespołowi wypłynąć na zdecydowanie szersze wody, a liczba fanów uległa zwiększeniu. Płyta nigdy nie osiągnęła sukcesu na miarę tego na co zasługiwała, ale dla fanów Galahad jest na pewno ozdobą płytotek.
9.5/10
Piotr Michalski